Przewrócił się na oblodzonym chodniku i zmarł. Do domu miał kilkanaście metrów. Szokujący finał

2025-12-27 6:00

Radek tego dnia nie wrócił do domu. 38-latek poślizgnął się na oblodzonym chodniku. Był zaledwie kilkanaście metrów od wejścia do klatki kamienicy, w której mieszkał. Mężczyzna tak niefortunnie upadł, że... zmarł na miejscu. Do wypadku doszło, gdy chciał wejść na przejście dla pieszych przy ul. Targowej. Prokuratura wszczęła śledztwo w tej sprawie. Jak się zakończyło? Szczegóły w artykule poniżej.

38-letni mieszkaniec kamienicy przy ul. Kłopotowskiego wyszedł z domu jak co dzień. Chciał przejść przez pasy. Nie zdążył. Poślizgnął się na oblodzonym chodniku i runął na betonowe płyty. Uderzenie było tak niefortunne, że mężczyzna zmarł na miejscu. Ratownicy, którzy przyjechali chwilę później, nie mogli już nic zrobić.

Tragedia na Pradze-Północ. Śmierć na oblodzonym chodniku

38-letni mężczyzna szedł chodnikiem. W pewnym momencie wywrócił się. W wyniku upadku prawdopodobnie uderzył głową o chodnik. Niestety zmarł na miejscu. Wyjaśniamy okoliczności tego zdarzenia − przekazał „Super Expressowi” wtedy rzecznik Komendanta Stołecznego Policji nadkom. Sylwester Marczak.

Śmierć Radka z Pragi-Północ wywołała burzę. Kto odpowiada za chodnik, który, jak twierdzili okoliczni mieszkańcy, wyglądał jak tor do jazdy figurowej? Miasto i administrator budynku zaczęli zrzucać winę jeden na drugiego. Ratusz uderzał w zarządcę nieruchomości.

Kto odpowiada za oblodzony chodnik? Spór o odpowiedzialność

To nie jest teren miejski. Proszę nie przypisywać tej sprawy miastu. Tragedia jest wstrząsająca, ale to administrator budynku, do którego należy ten chodnik, ma obowiązek zadbania o bezpieczeństwo na nim − mówiła Monika Beuth, rzeczniczka stołecznego ratusza.

Głos zabierał też Zarząd Oczyszczania Miasta. − Chodnik, który przylega do nieruchomości przez cały rok powinien być utrzymywany przez zarządcę tej nieruchomości − podkreślała Zofia Kłyk z ZOM. Urzędnicy przypominali, że od kilku dni apelowali do administratorów terenów o wzmożone działania antyoblodzeniowe.

Zarządca kamienicy odbijał jednak piłeczkę. − Na razie chciałbym nie udzielać żadnego komentarza, ponieważ dokładnie nie wiadomo, w którym to miejscu się wydarzyło. (…) Nie wydaje mi się, żeby można było jednoznacznie stwierdzić i wystawiać wnioski, że to jest wina którejś ze stron − mówił w rozmowie z „Super Expressem”. Podkreślał, że tego ranka „cała Warszawa była jednym wielkim lodowiskiem”.

Nowe fakty w śledztwie

W sprawie szybko pojawiły się nowe elementy. Śledczy potwierdzili, że od mężczyzny czuć było alkohol, a przy sobie miał reklamówkę z piwem. − Służby zostały poinformowane przez zgłaszających, że od leżącego mężczyzny czuć alkohol. Miał przy sobie reklamówkę z piwem − przekazała prok. Katarzyna Skrzeczkowska z Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga w Warszawie. Policja zabezpieczyła więc nagrania z miejskiego monitoringu, by ustalić dokładny przebieg zdarzeń.

Prokuratura zdecydowała się umorzyć śledztwo

Mimo ogromnych emocji, wzajemnych oskarżeń i pytań o odpowiedzialność za śliską nawierzchnię, finał śledztwa okazał się dla wielu szokiem.

Postępowanie w sprawie upadku na chodniku zostało umorzone − poinformowała prok. Skrzeczkowska. Biegli uznali, że przyczyną zgonu nie były obrażenia spowodowane upadkiem. − Mężczyzna miał inne dolegliwości, które spowodowały jego śmierć − dodała rzeczniczka.

Warszawiacy byli oburzeni. Przez wiele dni na Pradze-Północ mówiło się tylko o jednym: jak to możliwe, że człowiek upada na oblodzonym chodniku, ginie, a nikt nie ponosi odpowiedzialności? Jedno pozostaje pewne... tamten zimowy poranek zapisał się na długo w pamięci mieszkańców. Targowa i Kłopotowskiego wciąż kojarzą się wielu z miejscem, gdzie zwykły krok po zdradliwym lodzie zakończył się śmiercią, która mogła, ale nie musiała być wynikiem zaniedbania.

Super Express Google News
Sonda
Czy kiedykolwiek poślizgnąłeś się na oblodzonym chodniku?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki