38-letni mieszkaniec kamienicy przy ul. Kłopotowskiego wyszedł z domu jak co dzień. Chciał przejść przez pasy. Nie zdążył. Poślizgnął się na oblodzonym chodniku i runął na betonowe płyty. Uderzenie było tak niefortunne, że mężczyzna zmarł na miejscu. Ratownicy, którzy przyjechali chwilę później, nie mogli już nic zrobić.
Tragedia na Pradze-Północ. Śmierć na oblodzonym chodniku
− 38-letni mężczyzna szedł chodnikiem. W pewnym momencie wywrócił się. W wyniku upadku prawdopodobnie uderzył głową o chodnik. Niestety zmarł na miejscu. Wyjaśniamy okoliczności tego zdarzenia − przekazał „Super Expressowi” wtedy rzecznik Komendanta Stołecznego Policji nadkom. Sylwester Marczak.
Śmierć Radka z Pragi-Północ wywołała burzę. Kto odpowiada za chodnik, który, jak twierdzili okoliczni mieszkańcy, wyglądał jak tor do jazdy figurowej? Miasto i administrator budynku zaczęli zrzucać winę jeden na drugiego. Ratusz uderzał w zarządcę nieruchomości.
Kto odpowiada za oblodzony chodnik? Spór o odpowiedzialność
− To nie jest teren miejski. Proszę nie przypisywać tej sprawy miastu. Tragedia jest wstrząsająca, ale to administrator budynku, do którego należy ten chodnik, ma obowiązek zadbania o bezpieczeństwo na nim − mówiła Monika Beuth, rzeczniczka stołecznego ratusza.
Głos zabierał też Zarząd Oczyszczania Miasta. − Chodnik, który przylega do nieruchomości przez cały rok powinien być utrzymywany przez zarządcę tej nieruchomości − podkreślała Zofia Kłyk z ZOM. Urzędnicy przypominali, że od kilku dni apelowali do administratorów terenów o wzmożone działania antyoblodzeniowe.
Zarządca kamienicy odbijał jednak piłeczkę. − Na razie chciałbym nie udzielać żadnego komentarza, ponieważ dokładnie nie wiadomo, w którym to miejscu się wydarzyło. (…) Nie wydaje mi się, żeby można było jednoznacznie stwierdzić i wystawiać wnioski, że to jest wina którejś ze stron − mówił w rozmowie z „Super Expressem”. Podkreślał, że tego ranka „cała Warszawa była jednym wielkim lodowiskiem”.
Nowe fakty w śledztwie
W sprawie szybko pojawiły się nowe elementy. Śledczy potwierdzili, że od mężczyzny czuć było alkohol, a przy sobie miał reklamówkę z piwem. − Służby zostały poinformowane przez zgłaszających, że od leżącego mężczyzny czuć alkohol. Miał przy sobie reklamówkę z piwem − przekazała prok. Katarzyna Skrzeczkowska z Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga w Warszawie. Policja zabezpieczyła więc nagrania z miejskiego monitoringu, by ustalić dokładny przebieg zdarzeń.
Prokuratura zdecydowała się umorzyć śledztwo
Mimo ogromnych emocji, wzajemnych oskarżeń i pytań o odpowiedzialność za śliską nawierzchnię, finał śledztwa okazał się dla wielu szokiem.
− Postępowanie w sprawie upadku na chodniku zostało umorzone − poinformowała prok. Skrzeczkowska. Biegli uznali, że przyczyną zgonu nie były obrażenia spowodowane upadkiem. − Mężczyzna miał inne dolegliwości, które spowodowały jego śmierć − dodała rzeczniczka.
Warszawiacy byli oburzeni. Przez wiele dni na Pradze-Północ mówiło się tylko o jednym: jak to możliwe, że człowiek upada na oblodzonym chodniku, ginie, a nikt nie ponosi odpowiedzialności? Jedno pozostaje pewne... tamten zimowy poranek zapisał się na długo w pamięci mieszkańców. Targowa i Kłopotowskiego wciąż kojarzą się wielu z miejscem, gdzie zwykły krok po zdradliwym lodzie zakończył się śmiercią, która mogła, ale nie musiała być wynikiem zaniedbania.