Siedlce: Ruszył proces. Monice B. grozi 20 lat za oszpecenie dziecka toksyczną substancją

2025-07-18 9:13

W Sądzie Okręgowym w Siedlcach ruszył proces przeciwko Monice B. (44 l.) z Sięciaszki Drugiej na Lubelszczyźnie, która przez siedem lat szpeciła swoją córeczkę Julię (10 l.), polewała ją chemikaliami, żrącymi substancjami, by wywołać zapalenie skóry dziecka. Publikowała na portalach pomocowych zdjęcia rannego dziecka, organizując zbiórki pieniędzy. Wyrodnej matce grozi 20 lat więzienia.

Super Express Google News

Siedem lat piekła. Makabra w Sięciaszce Drugiej

To nie mieści w głowie, że matka może być tak okrutna dla własnego dziecka, by łatwy zarobek przedłożyć ponad życie i zdrowia córeczki. Gehenna małej Julci trwał blisko 7 lat - od lutego 2017 r. do stycznia 2024 r. Monika B. wymyśliła oszustwo, które wzbudzało litość w internautach. Na publikowanych przez wyrodną matkę zdjęciach, na portalach pomocowych Julcia wyglądała strasznie, objawy jej uszkodzeń skóry sugerowały przewlekłą i nieuleczalna chorobę. By wyłudzać jak najwięcej pieniędzy, fotografie musiały być aktualizowane, w związku z tym Monika B. zaczęła rozdrażniać rany dziecka, żeby się nie goiły.

Polewała Julcię, substancjami, które wręcz wżerały się w ciałko dziecka. Jej działanie spowodowało u dziewczynki rumień, stany zapalne, blizny, a nawet nieodwracalne ubytki tkanek w wyniku martwicy. Na jednym z portali pomocowych kobieta zamieściła wpis:

"Ból wykańcza moje dziecko, przenikający, trwający nieprzerwanie, taki ból, którego nie można uciszyć lekami ani maściami. Nie pomagają nawet silne sterydy. Juleczka bardzo cierpi, piszczy, płacze, nie może złapać tchu".

Matka miała przedstawiać rany córki lekarzom i sądowi opiekuńczemu jako zmiany chorobowe, co później prokuratura uznała za "dodatkowe szczególne okrucieństwo".

Monika B. oblewała córeczkę kwasem? Potwór, nie matka!

Zbiórki na leczenie i wątpliwości lekarzy

W innym portalu zapewniała, ze rodzina przez chorobę dziecka jest zadłużona: "wizyty u lekarzy i leki kosztują ich od 3 do 4 tys. zł miesięcznie, dziecko przeszło już cztery biopsje, a końca jego cierpienia nie widać". Medycy uznali, iż choroby są nieuleczalne, jednak istnieją metody łagodzenia występujących objawów, twierdziła Monika B. Apelowała o pieniądze na leczenie Julki. Internauci byli hojni pod jednym z apeli nazbierało się ponad 200 tyś.

Wreszcie naciągaczka wpadła, gdy lekarze ze Szpitala Klinicznego nr 1 w Lublinie zaczęli podejrzewać, że coś jest nie tak. Ich wątpliwości okazały się słuszne.

Obraz kliniczny i przebieg choroby dziecka nie pasował do żadnej znanej jednostki chorobowej, a kształt i ewolucja zmian na skórze twarzy dziecka wskazywały na to, że nie mają one charakteru naturalnego. Biegli potwierdzili, że zmiany te miały charakter urazowy i były spowodowane działaniem człowieka.

Kolejne badania wykluczyły choroby skóry, niepełnosprawność intelektualną, autyzm i padaczkę, które przez lata sugerowała Monika B.

Cudowne ozdrowienie po aresztowaniu matki

Monika B. została tymczasowo aresztowana. Julka została umieszczona pod opieką rodziny, a jej stan zdrowia uległ znaczącej poprawie. Dziewczynka powoli wraca do normalnego życia, a właściwie uczy się funkcjonować od początku, gdyż matka zaczęła swe niecne praktyki, gdy ta miała zaledwie dwa lata. Zajmuje się nią ojciec, dbają o nią terapeutki. 

17 lipca do Sadu Okręgowego w Siedlcach dowieziono Monikę B. z aresztu. Szczelnie chowała twarz w kaptur dresów/ Podczas doprowadzenia, błagała obecnego w sądzie syna – synku kochany ratuj – krzyczała. Sąd Okręgowy w Siedlcach postanowił, by proces odbywał się z wyłączeniem jawności. Sędzia swoją decyzje umotywował dobrem pokrzywdzonego dziecka.

Zespół Münchhausena z przeniesienia? Diagnoza psychiatrów

Biegli psychiatrzy ocenili, że Monika B. jest w pełni poczytalna, ale wykazuje zaburzenia osobowości w postaci zespołu Münchhausena z przeniesienia.

„Monika B., w ocenie biegłych psychiatrów, wykazuje natomiast zaburzenia osobowości w postaci (…) zespołu Münchhausena z przeniesienia, które polegają na celowym wprowadzaniu przez opiekuna objawów choroby u dziecka lub innej osoby pod jej opieką, aby wzbudzić współczucie i uwagę ze strony otoczenia, a także uzyskać z tego tytułu korzyści, m.in. finansowe” – informowała prokuratura.

Monika B. nie przyznaje się do winy. Grozi jej do 20 lat więzienia za znęcanie się nad córką ze szczególnym okrucieństwem. Sprawa jest w toku.

Sonda
Czy kary za znęcanie się nad dziećmi powinny być wyższe?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki