Warszawa. To ja biłem Szymusia!

2014-02-06 22:48

Nie do wiary, że takie rzeczy mogły się dziać w tak poważanej rodzinie! Autor powieści "Morderca z Whitechapel" przyznał się do katowania swojego 6-tygodniowego synka Szymusia. Na Adriana K. (27 l.) donieśli lekarze, gdy wykryli u malca połamane żebra, liczne sińce i krwiaki. Żona mężczyzny, Monika (28 l.), dyrektorka biura posła PiS Artura Górskiego, jest w szoku. Ciągle nie wierzy, że jej mąż mógł skrzywdzić własne dziecko. - Przyznaję się do bicia syna. Nie radziłem sobie z jego ciągłym płaczem - zeznał jednak wczoraj potwór w prokuraturze.

Wydawali się porządną, spokojną rodziną. On, autor kryminału "Morderca z Whitechapel", ona - dyrektorka biura poselskiego Artura Górskiego z PiS. A jednak to właśnie ich maleńkie dziecko leży z krwiakami i połamanymi żebrami w szpitalu. Jak doszło do tej potwornej tragedii? To pytanie zadają sobie rodzina i sąsiedzi.

Wczoraj zadał je również prokurator. - Adrian K. został przesłuchany i przedstawiono mu zarzut fizycznego znęcania się nad dzieckiem, uszkodzenia ciała i bezpośredniego narażenia na utratę życia - mówi podkom. Joanna Węgrzyniak z komendy na Pradze-Południe.

O tym, że w mieszkaniu rodziny K. przy Majdańskiej dochodzi do przemocy, pierwsi dowiedzieli się lekarze ze szpitala na Niekłańskiej. Podczas badań pediatra wykrył złamania 4 żeber i liczne krwiaki mózgu oraz na plecach. Szpital wezwał policję, a ojciec 6-tygodniowego maleństwa trafił za kraty.

Zobacz: Porzucony pies wpadł we wnyki i stracił łapę. Kulasek czeka na nowego pana

Czy tę tragedię można było przewidzieć? Wydana w 2013 roku książka Adriana K. "Morderca z Whitechapel" ocieka krwią i okrucieństwem. Autor opisuje w niej przerażające morderstwa prostytutek, do jakich dochodziło przed laty w Londynie. Czyżby przelewanie ociekających brutalnością fantazji na papier mu nie wystarczało? - Mężczyzna zeznał, że nie radził sobie z malcem, gdy ten płakał, i przyznał, że dochodziło wtedy do różnych incydentów - dodaje podkom. Węgrzyniak.

Dla żony Adriana K. wszystko powoli zaczyna układać się w całość. Za każdym razem, gdy potwór zostawał z maluszkiem, działy się dziwne rzeczy. - Raz zostawiłam Adriana z synem i poszłam na zakupy. Gdy wróciłam, dziecko płakało i miało twardy brzuszek, ale myślałam, że to wina pokarmu. Z kolei w poniedziałek mąż pojechał z dzieckiem na szczepienie, a gdy wróciło miało obtarcia na głowie... - opowiadała nam pani Monika. Mimo twardych dowodów i zeznań męża kobieta wciąż nie wierzy, że pod jej dachem mogło dochodzić do takiego okrucieństwa. - Jesteśmy porządną rodziną, w domu nie było żadnej przemocy - zapewnia.

Dziś autor kryminałów sam może trafić do kryminału. Jeszcze przed południem sąd zadecyduje, czy tata kat zostanie aresztowany na 3 miesiące.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki