- W barze pod naszym blokiem zebrała się grupa kilkudziesięciu Czeczenów. Mają przy sobie kije i pałki. Zaczyna się awantura. To chyba jakieś gangsterskie porachunki. Za chwilę ktoś tam kogoś zabije - krzyczał do słuchawki w środowe popołudnie przerażony warszawiak.
Mundurowi niewiele myśląc, natychmiast ruszyli na róg Górczewskiej i Góralskiej. Tam w budce z kebabami znaleźli grupę kilkudziesięciu cudzoziemców, którzy wrzeszczeli na siebie nawzajem i wymachiwali nożami. Po chwili na miejsce przyjechała grupa antyterrorystów z pistoletami automatycznymi. Funkcjonariusze z bronią gotową do strzału weszli do baru i zaczęli po kolei wyciągać ze środka agresywnych Czeczenów. Po kilku minutach na chodniku leżało kilkunastu skutych kajdankami mężczyzn.
Patrz też: Zamiast złota sprzedawał kierowcom tombak
Mundurowi znaleźli przy nich pistolet TT, 10 składanych scyzoryków, 2 długie noże i 2 pałki teleskopowe. Na komendę trafiło łącznie 58 panów, głównie Czeczenów. Szybko też wyszło na jaw, po co uzbrojeni cudzoziemcy zebrali się w budce z kebabami. Chodziło o tradycyjne kaukaskie zwyczaje! Prawdopodobnie zamierzali negocjować... cenę i warunki wydania za mąż jednej ze swoich krajanek. Pałki i noże były im potrzebne, gdyby oferta okazała się nieatrakcyjna dla drugiej strony.
Większość zatrzymanych wyszła na wolność jeszcze tej samej nocy. Policjanci zatrzymali tylko 27-letniego Czeczena, który miał przy sobie pistolet, dwóch innych, którzy mieli przy sobie kradzione telefony i jednego, u którego w kieszeni znaleźli kastet.
- Cztery osoby usłyszą zarzuty. Na razie nie ma pewności, po co zgromadzili się w barze. Sprawdzamy wszystkie ślady - tłumaczy Maciej Karczyński (38 l.), rzecznik stołecznej policji.