Zimowa katastrofa

2009-12-18 1:00

Autobusy opóźnione nawet o półtorej godziny. Tramwaje i pociągi o kilkadziesiąt minut. Nerwy spóźnionych do pracy pasażerów - tak wyglądał wczorajszy dzień. Przez nagły atak zimy stołeczna komunikacja miejska została doszczętnie zablokowana.

 - Autobusy prawie w ogóle nie jeżdżą. Z Bródna na plac Bankowy jechałem ponad godzinę i jestem potwornie spóźniony! - denerwuje się Maciej Kowalski (19 l.), pracownik myjni samochodowej.

Nocne opady śniegu i ujemna temperatura sparaliżowały komunikację miejską. - Nasze autobusy w porannym szczycie miały nawet półtorej godziny opóźnienia - relacjonuje Adam Stawicki (33 l.), rzecznik prasowy Miejskich Zakładów Autobusowych. - Najgorzej było na liniach, które muszą przejeżdżać przez wiadukty, i na drogach wylotowych - dodaje.

Pełne pasażerów autobusy utykały przede wszystkim na Modlińskiej, Górczewskiej, al. Prymasa Tysiąclecia i Trasie Toruńskiej. Opóźnione były nawet linie jadące buspasem na Trasie Łazienkowskiej. Niesprzątnięty z jezdni śnieg zmuszał kierowców do bardzo powolnej jazdy. - Przez spóźnione autobusy spóźniłam się do pracy już pół godziny! - załamuje się zmarznięta Marta Pawlaczyk (27 l.)

Ale nie dość tego. Piesi musieli brnąć po kostki w śniegu nawet wzdłuż głównych ulic miasta. Na chodnikach zalegała coraz grubsza warstwa ubitego śniegu. W takiej sytuacji każdy może natychmiast powiadomić o tym administratora osiedla lub właściciela posesji. A jeśli to nie przyniesie rezultatu, trzeba wezwać straż miejską, która ukarze zarządcę mandatem.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki