Beata Kawka: Macierzyństwo i pracę da się pogodzić

2011-10-10 21:28

- Była pani gotowa na macierzyństwo? - Podeszłam do tego dosyć pragmatycznie. Miałam już 28 lat i wszystko wskazywało na to, że powinnam mieć dziecko. Czułam, że coś tam już osiągnęłam, w związku z tym mogłam sobie pozwolić na bycie mamą. Jako że jestem dość dobrze zorganizowana, urodzenie dziecka potraktowałam raczej zadaniowo. (śmiech)

- I jak było później? Inaczej wyobrażała pani sobie macierzyństwo?

- I tu nastąpiła niespodzianka... Od czasu, kiedy Zuzka pojawiła się na świecie, z pewnością moje życie nabrało ogromnej wartości. Zmieniły się priorytety. Zdawałam sobie sprawę, że macierzyństwo to zajęcie na całe życie, ale nie wiedziałam, że tak pasjonujące.

- Szybko wróciła pani do pracy po urodzeniu dziecka?

- Tak, zmusiła mnie do tego sytuacja finansowa. To był bardzo trudny dla mnie czas. Już 2 tygodnie po porodzie musiałam wrócić na pełen etat. I bardzo tego żałuję. Niezwykłą pomoc dostałam od mojej mamy, która opiekowała się Zuzką i dowodziła domem. Miałam ten komfort, że kiedy po godz. 18 wracałam z pracy, dom był ogarnięty, a ja mogłam cały mój wolny czas poświęcić córeczce.

- Narodziny córki nie przeszkodziły w pracy? Udało się to jakoś pogodzić?

- Zajmowałam się wtedy dubbingiem. Pracowałam w studiu dźwiękowym. Zaczynałam od tzw. przekładania papierów, potem zostałam szefem produkcji. Pogodzenie tego z obowiązkami domowymi wymagało umiejętności akrobatycznych... Na szczęście ja, kiedy mam dużo czasu, zaczynam się gubić. Kiedy grafik jest napięty, wszystko chodzi jak w zegarku.

- A odwrotnie? Może to praca przeszkadzała w wychowaniu córki? Za mało miała pani dla niej czasu?

- Z pewnością! Kiedy karmiłam Zuzkę, przyjęłam rolę w Teatrze TV i zamiast skupić się na pracy, cały czas jakaś część mnie była z moim dzieckiem. Byłam wściekła. Ale tak to jest, nie da się być alfą i omegą. Zawsze ktoś lub coś ucierpi. Nie można powołać nowego człowieka na świat i nie mieć dla niego czasu. Mnie nieustannie towarzyszą wyrzuty sumienia, że nie poświęcam jej wystarczająco dużo uwagi. Czasem mi to wypomina. A ja, jak każda z nas, kulawo staram się godzić wszystkie liczne obowiązki.

- A Zuzia myśli o tym, żeby iść w ślady mamy i też zostać aktorką?

- Nie wydaje mi się, aczkolwiek z dużym niepokojem zauważam, że zaczyna się tym interesować. Niedawno zapisała się do szkoły musicalowej, wcześniej poszła na zdjęcia próbne do filmu, które prawie wygrała. Prawie, bo na udział w dużej produkcji nie mogłam się zgodzić. W III klasie gimnazjum Zuzka nie może sobie pozwolić na kilkutygodniowe nieobecności w szkole, bo wkrótce czekają ją egzaminy do liceum. Zagrała w serialu "Prosto w serce", ale to było kilka dni.

- Czy obecność córki daje pani siłę?

- Jak się zastanowić, to właściwie wszystko robię pod kątem córki. Nie mogę powiedzieć, że Zuza to całe moje życie, nie rezygnuję z siebie, ale staram się, by mogła być ze mnie dumna. Niedawno przyniosłam do domu dyplom producenta i zauważyłam, że jej trochę zaimponowałam. Zuzka dorasta, jest żądna wiedzy, więc coraz rzadziej zdarza mi się ucieszyć, że wiem coś, czego ona nie wie. Śmieje się z mojego angielskiego, bo włada nim biegle, zbywa mnie czasem, bo ma swoje tereny pod wysokim napięciem, ale myślę że bardzo mnie kocha. A to sprawia, że robi mi się ciepło w sercu.

Beata Kawka

Aktorka telewizyjna, teatralna i dubbingowa. Jest także kierownikiem produkcji i reżyserem dubbingu. Widzowie pamiętają ją z serialu "Samo życie" wcieliła się w rolę Tamary.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki