Nie ma nic cenniejszego dla aktorki niż jej twarz. W końcu to ona jest narzędziem jej pracy. Nic zatem dziwnego, że Kasia Glinka jest zła na siebie, że wzięła udział w programie "Twoja twarz brzmi znajomo". Po kilkudziesięciu metamorfozach, naklejaniu na twarz ciężkich masek, zrywaniu ich i nakładaniu, skóra jej twarzy została mocno zniszczona. - Nie poprawia mi humoru kosmetyczka, bo kojarzy mi się z pracą, a nie relaksem. W programie "Twoja twarz brzmi znajomo" mamy doklejane elementy ciała postaci, w które się wcielamy. Potem, gdy zostają zerwane, zostawiają ślad. Skóra wymaga wyjątkowo intensywnej pielęgnacji. Chodzę na różne zabiegi, ale raczej z konieczności - wyznała w gazetce o zdrowiu Glinka. - Taka ilość ingerencji naprawdę źle wpływa na cerę. Skóra jest podrażniona, wysuszona. Szybciej pojawiają się zmarszczki. Odbudowa i nawilżenie skóry może trwać około 3 miesięcy - wyznaje w rozmowie z "Super Expressem" kosmetyczka Paulina Ajdys. Jak udało nam się dowiedzieć, Kasia musi wydawać ok. 4 tys. zł miesięcznie na zabiegi kosmetyczne, by jej twarz rzeczywiście wyglądała znajomo.
Zobacz: Wielki finał Twoja twarz brzmi znajomo 4. Kto wygra?