Krystyna Tkacz: Zostałam sierotą mając 4 lata

2010-05-11 3:00

Znamy ją z "Obywatela Piszczyka", seriali "Zmiennicy" czy "Alternatywy 4". Ale Krystyna Tkacz (63 l.) to też posiadaczka charakterystycznego głosu, który usłyszeliśmy w kilkunastu filmach. No i w arii z niezapomnianej "Mszy Polskiej" według księdza Twardowskiego. Dziś "Super Expressowi" opowiada o swoim dzieciństwie.

Mama pochodziła z Poznańskiego, tata z Wilna, a zawierucha wojenna rzuciła ich do Wrocławia, gdzie spotkali się, pokochali i ja się urodziłam. Dobrze im się powodziło. Tuż po wojnie tata prowadził świetnie prosperującą restaurację. No i miał samochód, a w tamtych czasach to było niezwykłe. Do dziś pamiętam jego wygląd... Tragiczna śmierć mamy przerwała wszystko. Mama umarła przy porodzie, dziecko też... Schorowany tata bez mamy nie przeżył roku. Zostałam sama.

Przeczytaj koniecznie: Krzysztof Krawczyk otwiera dom weselny (GŁOSUJ!)

Trafiłam pod opiekę dziadków. Babcia była osobą surową, nie mówię nieczułą, ale wymagającą. Zapisała mnie do przedszkola, pokazała, jak tam dojść i wrócić, a potem już sama musiałam pokonywać tę drogę. "Ojej, jaka biedna sierotka. Dlaczego jest taka sama?" - rozczulały się nade mną panie przedszkolanki.

Więc żebym nie była taka sama, jedna z nich zabrała mnie na lekcje muzyki do prof. Barszczewskiej, gdzie chodziły też jej dzieci. Pani profesor zbadała mi słuch, a potem poprosiła dziadków, by kupili pianino i posłali na lekcje muzyki. Tak też się stało. Po roku nauki dostałam się do szkoły muzycznej, ale również chciałam uczyć się tańca. Babcia nie chciał jednak o tym słyszeć. "Po co ci machać nogami?" - mówiła. Więc w tajemnicy sama się zapisałam. Na balet, lekcje rytmiki. Zajęcia odbywały się w niedzielę rano, wychodząc zawsze mówiłam, że idę do kościoła. Ale potem gryzło mnie sumienie, że jednak w kościele nie byłam. Więc już naprawdę szłam na mszę wieczorem, a babcia była szczęśliwa, że jestem taka pobożna.

Patrz też: Danuta Błażejczyk: Miłość to święto, to cud i miód

O tym, że będę aktorką, wiedziałam od zawsze. Miałam przyjaciółkę, Basię Falender (63 l.), dziś sławną rzeźbiarkę. W czasach nastoletnich zaprosiłam ją do naszego ogrodu i zdradziłam wielką tajemnicę. - Basiu, będę aktorką - wyszeptałam.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki