Ewa Kasprzyk: Pierwszy ukochany porzucił mnie

2011-05-05 4:00

To była wielka licealna miłość. Jednak ówczesny ukochany Ewy Kasprzyk (54 l.) wystawił ją do wiatru. Przyszła aktorka bardzo to przeżyła, ale dziś się z tego cieszy. Mówi, że pewnie zostałaby kurą domową. Tylko nam pani Ewa opowiada o swoim życiu.

Skończyłam pedagogikę, ale był pewien problem - przymus pracy. Dostawało się skierowanie i koniec! Ja jednak chciałam studiować w szkole teatralnej. I tato to załatwił. Wsiadł w pociąg i pojechał do ministerstwa pracy: - Córka chce być aktorką. To osoba utalentowana, trzeba dać jej szansę - powiedział i przywiózł mi zwolnienie z pracy.

Dostałam się do szkoły teatralnej w Krakowie, za czwartym razem. Mówią, że im człowiek zdolniejszy, tym więcej razy zdaje... W Krakowie było mi ciężko, na pewno na początku. Miałam ksywę Megi, od słowa magister. Byłam od reszty starsza, bardziej dojrzała. Trudno mnie było ulepić na nowo, z trudem poddawałam się rygorom.

Przeczytaj koniecznie: Kuba Wojewódzki o Szymonie Majewskim: Podstarzały satyryk

Po pierwszym semestrze chciano mnie wyrzucić. Profesor Goliński stwierdził, że w ogóle do zawodu się nie nadaję. Poprosiłam o komisyjny egzamin. Kiedy skończyłam recytować fragment z "Iwony, księżniczki Burgundy", komisja na moim punkcie oszalała.

Na drugim roku byłam już najlepszą studentką. No cóż, nie byłam w typie profesora, stawiałam się. Spektakl dyplomowy to była "Pluskwa" Majakowskiego u Jerzego Treli (69 l.). Pamiętam taką scenkę, jak jeszcze podczas studiów oznajmiłam mu, że teraz egzaminów nie mogę zdawać, bo jestem zakochana i muszę wyjechać. - Zakochana? To jedź! - zgodził się, a ja pojechałam.

Miałam chłopaka od czasów liceum, który wraz z rodzicami wyemigrował do Niemiec. Kontakt mieliśmy utrudniony, pisaliśmy listy, widywaliśmy się w Bułgarii albo na Węgrzech. I wtedy, gdy kończyłam studia, umówiliśmy się w Budapeszcie. Ale on... nie przyjechał. Przeżyłam to strasznie, to była moja pierwsza wielka miłość. Dziś mówię, że dobrze się stało, bo pewnie byłoby trzy K: Kinder, Kuche, Kirche ("dzieci, kuchnia, kościół" - red.).

Po studiach wyjechałam na Wybrzeże, poznałam męża, jesteśmy ze sobą 27 lat. Gram w teatrze, filmie, monodramem "Super Susan" świętuję 25-lecie pracy artystycznej. Nie mówię, że jestem na szczycie, gdybym tak powiedziała, byłabym skończona. Ze szczytu można tylko spaść. Ale... Kilka dni temu odwiedziłam astrolożkę. Powiedziała, że w moim życiu wszystko przychodzi późno ze względu na układ planet, małżeństwo, macierzyństwo, start zawodowy... W moim życiu ma się zdarzyć coś tak niesamowitego, czym nawet ja będę zaskoczona! Tak wiec zdaję się na planety...

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki