W Sądzie Rejonowym dla Warszawy-Mokotowa trwa proces Rafała O., który w marcu 2017 r. ubrany niczym Rambo dwa razy zaatakował jednego z pracowników firmy usuwającej awarię na osiedlu, które zamieszkuje muzyk. Miał ze sobą m.in. siekierę, którą zniszczył mienie spółki. Na początku twierdził, że miał ze sobą niebezpieczne narzędzie, bo w okolicy kręcą się dziki, potem jednak przyznał się do winy i postawiono mu zarzut napaści z użyciem niebezpiecznych narzędzi oraz groźby karalne. Biegli uznali, że Rafał O. był poczytalny i świadomy tego, co robi. W tamtym tygodniu odbyła się kolejna rozprawa, na której syn znanego aktora wycofał się z tego, co mówił.
– Policja zmusiła mnie do przyznania się do winy – wyznał na sali, twierdząc, że funkcjonariusze ukartowali to razem z prokuraturą, obiecując niski wyrok. – Dodał także, że za pierwszym razem obecny był inny mężczyzna niż ten, który go pozwał. W polskim prawie w przypadku gróźb karalnych zawiadomienie musi złożyć osoba poszkodowana, więc zdaniem oskarżonego ten proces nie powinien mieć miejsca – tłumaczył nam adwokat pana Sylwestra, ofiary furii Rafała O.