Seksopowieść Mariusza Wawrzyńczyka. Zwycięzca opolskich "Debiutów" był w trójkącie i na imprezie swingersów

Mariusz Wawrzyńczyk (35 l.), zwycięzca Opolskich „Debiutów” z 2015 roku oraz uczestnik programów „Bitwa na głosy” czy „Szansa na Sukces” opowiada nam o swoich doświadczeniach i preferencjach seksualnych. Gwiazdor nie ukrywa, że lubi kochać się przy muzyce. Z ciekawości odwiedził klub swingersów, ale nie przyłączył się do zbiorowych igraszek. Poprzestał jedynie na obserwacjach.

Znany z utworów „Miłość jest wśród nas”, „Jeszcze wierzę” czy  „To tylko chwila” Mariusz Wawrzyńczyk ma duszę i usposobienie romantyka. Przyznaje, że nie interesuje go seks jako mechaniczne zaspokojenie swoich potrzeb. Musi mieć odpowiedni nastrój i osobę, która w magiczny sposób działa na jego zmysły. - Seks jest dla mnie jak muzyka. Porównałbym go do utworu „Bohemian Rhapsody” z repertuaru Queen, czyli im dłuższy tym lepszy. Osobiście lubię jak wszystko dzieje się w odpowiednim tempie, tak jak w tej piosence. Aktem seksualnym trzeba się rozkoszować jak pięknym utworem i nie należy się spieszyć. Dla mnie jak coś trwa zbyt krótko jest zbyt mechaniczne, a nawet wulgarne i pozbawione uczuć. Seks to rozkosz i namiętność. Warto celebrować wspólne chwile z bliską osobą, żeby skupić się na wzajemnej przyjemności – opowiada „Super Expressowi” Mariusz Wawrzyńczyk, który nie ukrywa, że jest miłośnikiem długiej gry wstępnej.

Artysta lubi kochać się przy muzyce!

Wokalista lubi kiedy chwilom z ukochaną osobą towarzyszy odpowiednia atmosfera. Często kocha się przy muzyce, zarówno przy numerach swoich idoli jak i przy własnych kawałkach. – Seks przy starych klasykach jest na pewno dłuższy i ciekawszy. Dawne utwory trwają o wiele dłużej niż współczesne piosenki, skrojone według czasu radiowej emisji. Wspominany przeze mnie utwór Queen trwa w oryginale ponad osiem minut, więc można już wczuć się w klimat, a gra wstępna może rozciągnąć się w czasie. Bywa, że kocham się także przy swojej muzyce, ponieważ mam bardzo dużo piosenek o miłości, a nawiązując do jeszcze gorącej nowości, pt. „Hipnotyzuj mnie”, powiem, że w seksie ważne jest, by hipnotyzować drugą osobę, a jeśli jest się w długotrwałym związku czasem trzeba podjąć działania, by namiętność na nowo rozbudzić  – dodaje z uśmiechem.

Mariusz nie odnalazł się w klubie swingersów!

Artysta wyznał nam, że jego serce obecnie jest wolne i otwarte na nową relację. – Niedawno zakończyłem swój trwający trzy lata związek. Do tej sytuacji nawiązuje trochę mój utwór „Hipnotyzuj mnie”, który opowiada, że z zakończonej relacji warto wyciągnąć pewne wnioski, żeby niektóre sytuacje nie powtarzały się w kolejnym. Żeby relacja była trwała musi być namiętność i wzajemna fascynacja, przyjaźń i dobry seks. Choć coś się w moim życiu skończyło, nie zamykam się na nowe doświadczenia i doznania. Zachowałem piękne wspomnienia i z optymizmem patrzę w przyszłość – wyznaje Mariusz, którego ciekawość zaprowadziła kiedyś do klubu swingersów. Skończyło się jednak tylko na obserwacji. – Fascynowały mnie trójkąty i kiedyś spróbowałem takiej konfiguracji. Pewnego razu udałem się też do klubu swingersów, ale nie do końca odnalazłem się w tym miejscu. Okazało się, że zbiorowa kopulacja mnie nie podnieca. Nie skorzystałem z opcji seksu zbiorowego. Moje pożądanie tam nie wybuchło. Moja ciekawość odnośnie tego typu miejsca została zaspokojona i raczej już tam nie wrócę – wspomina gwiazdor.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki