Zbigniew Lew-Starowicz: Przez seks chcieli mnie zabić!

2013-12-18 3:30

W tym roku obchodzi jubileusz, skończył 70 lat. Ma czworo dzieci, siedmioro wnucząt, a na koncie ponad 100 książek, których jest autorem lub współautorem. Właśnie wyszła najnowsza, o nim, zatytułowana "Pan od seksu". - Kiedyś seksuolog... to był niebezpieczny zawód. Strzelano do mnie - zwierza się nam Zbigniew Lew-Starowicz (70 l.). Na szczęście dziś jest inaczej.

Dlaczego wybrałem seksuologię? Bo to był kiedyś temat tabu, skrzętnie omijany, więc tym bardziej mnie pociągał. Skończyłem także psychologię, a tam... o seksie nic, w psychiatrii podobnie. A trudno mi było nie dostrzec wagi seksu, skoro w życiu człowieka jest niemalże codziennością.

Rodzice byli ze mnie dumni? Tak, tatę bardzo interesowały kolejne szczeble kariery naukowej, to, że robię doktorat, habilitację... Mama natomiast bardzo przeżywała napady na mnie. Dziennikarka jednej z gazet stwierdziła, że byłem pułkownikiem SB. Robiono ze mnie Żyda, masona, piątą kolumnę zachodnich sił, które mają obalić komunizm.

Kiedyś był to zawód niebezpieczny przez to, że dość egzotyczny. Kiedy pracowałem w poradni na pl. Trzech Krzyży w Warszawie, wielokrotnie dzwoniono z pogróżkami, że zostanę zlikwidowany. Początkowo traktowaliśmy to jako głupi żart. Ale któregoś dnia, gdy szedłem do samochodu, ktoś do mnie strzelał. Przez dwa tygodnie do pracy eskortowała mnie milicja. Okazało się, że to nie były ślepaki, ale prawdziwa amunicja. Innym razem strzelano do mnie z mostu Śląsko-Dąbrowskiego.

Najdziwniejsze spotkanie miało miejsce w 1970 r. Do poradni w Warszawie przyjechał elegancki pan. Zaproponował prelekcję w wąskim gronie osób. Zaprowadzono mnie do auta, założono opaskę na oczy. W pokoju w wilii siedziało dziesięciu mężczyzn w średnim i starszym wieku. Zadawali pytania wyłącznie na temat seksu. Po spotkaniu ponownie założono mi opaskę i odwieziono na dworzec PKP. Do dziś nie wiem, z kim miałem zaszczyt i dlaczego.

Miałem życie pełne przygód, codziennie przechodzę ze świata do świata, co bardzo lubię. Rano jestem np. w radiu, potem jadę na obronę prac magisterskich, wydaję opinie dla sądu, wreszcie spotykam się z pacjentami.

A czego życzyłbym sobie..? Żeby dopisywało zdrowie najbliższym i mnie też. Żebym miał więcej czasu i mógł spłacić kredyty. Wiem, że chodzą słuchy, że jestem najbogatszym lekarzem w Polsce, słyszałem to nawet od księdza, ale zapewniam, że tak nie jest.

Zobacz więcej: Zbigniew Lew-Starowicz: Odszedłem z wojska z powodu seksu

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki