Życie zaczyna się po pięćdziesiątce

2010-05-31 4:00

"Tę pszczółkę, którą tu widzicie, zowią Mają; wszyscy Maję znają i kochają; Maja fruwa tu i tam, świat swój pokazując nam..." Znacie to? Wielu z was na pewno pamięta sympatyczną dobranockową Pszczółkę, w którą wcieliła się Ewa Złotowska - aktorka teatralna i filmowa, jeden z najbardziej charakterystycznych głosów w polskich dubbingach. Dziś tak samo pełna życia jak przed laty

- Trudno panią złapać, wciąż gdzieś w drodze...

- Tak, nie ustaję, jestem wciąż mocno zajęta i bardzo dobrze. Właśnie jadę do Ciechanowa, gdzie będziemy wystawiać "Klimakterium". To znakomita rzecz, taka bardzo kobieca. Z dużym humorem pokazuje, że pewien, zwany trudnym, okres w życiu kobiety to nie koniec świata. A najważniejsze, żeby patrzeć na siebie pod właściwym kątem. Tym najlepszym oczywiście.

- Pani kąt postrzegania świata jest odpowiedni?

- Jak najbardziej. Dzięki temu zachowuję równowagę i optymizm. Akceptuję siebie, bo wiem, że na każdym etapie swego życia kobieta może być piękna i spełniona. Od tego, jak kobieta będzie postrzegać samą siebie, będzie też zależało, jak będą postrzegać ją inni.

- Podobno śpiewała pani kiedyś sprośne piosenki?

- Ach, to dawne dzieje, kiedy występowałam w STS-ie. Zresztą bardzo miło wspominam te czasy, jak również i późniejsze, kiedy dzięki Stefanii Grodzieńskiej trafiłam do telewizji, do serialu "Szklana niedziela".

- To prawda, że występowała kiedyś pani w "Zemście" w parze z Danielem Olbrychskim, który nie szczędził komplementów dla pani gry?

- Ach, wspomnień czar... Kiedyś graliśmy razem na szkolnej scenie w Batorym. Ja byłam Klarą, Daniel Papkinem. Jeszcze po latach, jak się spotkaliśmy, nie mieliśmy wątpliwości, że ja byłam najlepszą Klarą, a on najlepszym Papkinem w historii (śmiech).

- Mieszka pani z mężem, aktorem Markiem Frąckowiakiem, w Bielawie pod Konstancinem. Ale kiedyś mieszkaliście państwo w Warszawie. Skąd ta zmiana?

- O domu na wsi marzyliśmy od dawna. Ale chodziło nam o to, żeby to nie było zbyt daleko od Warszawy, bo jednak chcieliśmy uprawiać swoje zawody. Tu czujemy się doskonale, ta przyroda, słońce, zieleń...

- I zwierzęta, pani wielka miłość. To bohaterowie pani książki "Największe miłości świata"... Nie mogłaby pani żyć bez zwierząt?

- Absolutnie nie. Mam 5 psów i 4 koty, i jeszcze nie powiedziałam ostatniego słowa w tej materii. Wszyscy żyjemy ze sobą w wielkiej zgodzie. A jak największy koci rozrabiaka już nie może znaleźć posłuchu u swoich pobratymców, to ucieka do... psów i tam prosi o pomoc.

- Kiedyś powiedziała pani, że w poprzednim wcieleniu była kotem...

- To możliwe, ja z kotami mam wiele wspólnego.

- Wobec tego kotów to chyba pani z nikim nie drze?

- Jak to nie? Z mężem oczywiście.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki