Warszawa. Strażak PODPALIŁ SIĘ na stacji benzynowej

2015-09-23 4:00

Nikt nie wie, co w niego wstąpiło! Rodzina Jacka G. (47 l.) z Lutobroka nie może uwierzyć, że mężczyzna postanowił ze sobą skończyć. Desperat w poniedziałek polał się benzyną i podpalił na stacji paliw w al. Solidarności. Według bliskich nic nie wskazywało, że może się posunąć do tak desperackiego kroku. Normalny, szczęśliwy chłopak - mówi jego matka Krystyna.

Ostatni raz pani Krystyna widziała syna w niedzielę wieczorem. Gdy rano wstała, nie było śladu ani po Jacku G., ani po jego skodzie. - Zastanawiałam się, gdzie jest, myślałam, że może pojechał gdzieś do sklepu po śrubki albo inne cuda. Uwielbiał majsterkować - opowiada matka. Jednak gdy przez resztę dnia z 47-latkiem nie było kontaktu, rodzina zaczęła się niepokoić. A wieczorem do drzwi ich wspólnego domu w Lutoborku zapukali funkcjonariusze policji. - Powiedzieli, że Jacek poparzony trafił do szpitala. Gdy usłyszałam, że mój syn sam oblał się benzyną i podpalił, to nie chciało mi się wierzyć. Po co miałby to robić? To musiał być przykry wypadek - twierdzi. Prawda niestety jest wstrząsająca. Jacek G. dojechał swoją fabią w poniedziałek ok. godz. 7 rano na stację Orlen w al. Solidarności. Zamiast wlać paliwo do baku, zatankował do plastikowej butelki. Chwilę później kamery nagrywają, jak oblewa się benzyną. Płonącego niczym pochodnia uratowali policjanci z drogówki, którzy akurat tankowali radiowóz. Podobno mężczyzna wcześniej pytał ich o drogę do Sejmu. Czyżby jego desperacki akt miał jakiś związek z polityką?

Zobacz: Uczniowie namalują stolicę

Wiadomo, że Jacek G. jest wiernym katolikiem i patriotą. Z jego profilu w internecie wynika, że denerwował się ostatnimi decyzjami rządu w kwestii imigrantów. - Nie mam pojęcia, co mu strzeliło do głowy. Cały Lutobork jest w szoku. Miał spokojne życie, pracował w swoim własnym gospodarstwie. Codziennie rano pił kawę na ganku i zawsze się uśmiechał. O takich jak on mówi się, że chłopak do rany przyłóż. I bardzo troszczył się o matkę - zapewnia kuzyn Jakub. 47-latek jest także czynnym działaczem lokalnego oddziału Ochotniczej Straży Pożarnej. Teraz Jacek G. leży w szpitalu na oddziale oparzeniowo-rekonstrukcyjnym. Jego stan jest bardzo ciężki, lekarze utrzymują go w śpiączce farmakologicznej.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki