Andżelika Borys

i

Autor: archiwum se.pl

Represje wobec Polaków na Białorusi. Fatalne wieści w sprawie Andżeliki Borys

2021-03-29 6:28

Wieść o skazaniu prezes Związku Polaków na Białorusi, Andżeliki Borys na 15 dni aresztu za organizację „nielegalnego zgromadzenia”, którym miał być doroczny jarmark Grodzieńskie Kaziuki odbiła się szerokim echem nie tylko w Polsce, ale i w Europie. Zatrzymany na Białorusi został też dziennikarz i działacz Związku Polaków Andrzej Poczobut. Tymczasem wicedyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich, Wojciech Konończuk w rozmowie z "Super Expressem" nie ukrywa, że białoruski reżim może zastosować wobec zatrzymanych Polaków znacznie surowsze kary niż kilkunastodniowy areszt. - Kary kilkuletniego więzienia to, niestety, najbardziej dziś prawdopodobny scenariusz - mówi.

„Super Express”: - Liderzy Związku Polaków na Białorusi, Andżelika Borys i Andrzej Poczobut oraz kilku działaczy jego lokalnych struktur po raz kolejny są na celowniku białoruskich władz. Jest w tej fali represji coś, co różni ją od poprzednich?

Wojciech Konończuk: - Przede wszystkim skala. Obecne represje są nieporównywalne ze wszystkim, co działo się wcześniej w 2005 i 2010 r. W latach poprzednich zdarzało się, że działacze polscy trafiali na kilkanaście dni do aresztu. W tym momencie grożą kary kilkuletniego bezwzględnego więzienia.

- Czemu akurat teraz polska mniejszość na Białorusi znów jest celem ataków? Słyszę głosy, że wyłącznie ze względów etnicznych, ale wziąwszy pod uwagę, że trwają tam największe od czasów stalinowskich represje wobec całego społeczeństwa, nie da się tego sprowadzić wyłącznie do niechęci Łukaszenki do białoruskich Polaków.

- W sytuacji trwającego od sierpnia 2020 r. buntu Białorusinów przeciwko władzy Łukaszenki, reżim potrzebuje wroga i znalazł go w Polsce. Od samego początku protestów reżim postrzega Polskę jako kraj, który jest odpowiedzialny za ich wybuch. Tak to też przedstawiają media państwowe. Kampania wymierzona w mniejszość polską wpisuje się w schemat pokazywania jej jako swego rodzaju piątej kolumny, która działa w interesie obcego państwa. Jest to też jednak część szeroko zakrojonej, trwającej od dłuższego już czasu kampanii wymierzonej w jakąkolwiek niezależną aktywność społeczną.

- Z punktu widzenia władz Związek Polaków jest więc niebezpieczny?

- Dokładnie. Chociaż niezarejestrowany, Związek Polaków na Białorusi zachowuje struktury i jest całkiem prężnie działającą organizacją, więc od dawna jest na celowniku władz. I tak jak represje wymierzone są w wiele innych organizacji pozarządowych czy niezależnych mediów, przyszła kolej na Związek Polaków. Walcząc z nim, reżim chce upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Z jednej strony represje wobec polskich działaczy to element kampanii antypolskiej, a z drugiej pacyfikacji jakichkolwiek kręgów niezależnych, które na Białorusi jeszcze pozostały.

-  Patrząc na rozprawę Łukaszenki ze wszelkimi przejawami buntu, można się spodziewać, że tym razem atak na Związek Polaków nie skończy się krótkim aresztem dla działaczy. Codziennie zapadają wieloletnie wyroki na Białorusinów za najdrobniejsze nieposłuszeństwo, więc i Andżelika Borys, i Andrzej Poczobut mogą trafić na kilka lat do kolonii karnej.

- Kary kilkuletniego więzienia to, niestety, najbardziej dziś prawdopodobny scenariusz. Dlatego obowiązkiem Unii Europejskiej, i Polski jest zareagować. I to nie tylko w przypadku działaczy polskiej mniejszości, ale wszystkich prześladowanych z powodów politycznych obywateli Białorusi. Do tej pory UE w sposób adekwatny na tę niespotykaną falę represji nie zareagowała. Wprowadzone do tej pory sankcje na 88 osób i 7 firm to, jak ujęła Swiatłana Cichanouska, kpina. Należy podnieść reżimowi cenę  za terror wobec własnych obywateli. Musimy jako społeczność Zachodu sięgnąć po szerokie sankcje wizowe i przygotować sankcje gospodarcze.

- Czy one mogą zadziałać? Gospodarka białoruska jest mocno powiązana z Rosją, więc czy Zachód ma w ogóle możliwość uderzenia tak, by Łukaszenkę to zabolało?

- Trzeba pamiętać, że niemal 1/3 białoruskiego handlu to nadal Zachód. Polska jest w tym wszystkim ważnym krajem tranzytowym.  Istotna część białoruskiego eksportu przechodzi przez nasz kraj, co daje nam pewne możliwości.  Łukaszenka robi to, co robi, ponieważ nie wierzy, że UE wprowadzi sankcje gospodarcze. Podpowiada mu to fakt, że wprowadzone w ubiegłym roku sankcje są dużo łagodniejsze niż w 2010 r., chociaż teraz represje są nieporównywalnie większe niż wtedy. Jeśli reżim uważa, że może być bezkarny, my musimy mu pokazać, że bezkarny nie pozostanie.

Rozmawiał Tomasz Walczak

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki