Artur Boruc dla „SE” szczerze o życiu po karierze: „Pustka jest bardzo trudna do wypełnienia”

2025-12-25 6:30

Artur Boruc (45 l.) w szczerej rozmowie z „Super Expressem”. legendarny bramkarz opowiada o trudach życia po zakończeniu kariery, pustce i depresji. Zdradza też, dlaczego nie ogląda meczów reprezentacji Polski i co sądzi o kryzysie w Legii Warszawa.

  • Artur Boruc szczerze opowiada o trudach życia po karierze, pustce i depresji.
  • Były bramkarz zdradza, dlaczego nie ogląda meczów reprezentacji Polski i co sądzi o kryzysie w Legii Warszawa.
  • Boruc wraz z Wojciechem Kowalewskim i Łukaszem Fabiańskim ruszają z nowym projektem – Goalkeepers' Federation.
  • Czy były bramkarz żałuje swoich "wybryków" i czy przyjął propozycje walk MMA? Sprawdź w wywiadzie!

„Super Express”: - Zakończenie kariery to dla wielu sportowców trudny moment. Mówiłeś, że pojawiały się nawet elementy depresji. Jakie były pierwsze chwile po zawieszeniu butów na kołku?

Artur Boruc: - Ja przyznam, że z utęsknieniem czekałem na ten moment, kiedy już będzie koniec kariery. Jednak nie wiedziałem, z czym to się będzie wiązało. Brak zajęć powoduje troszkę spustoszenie w twoim życiu, bo nie wiesz, nie masz pojęcia, jak do tego podejść. To jest dosyć duże wyzwanie. Pustka, która pojawia się potem, jest często bardzo trudna do wypełnienia.

- Długo musiałeś odchorować ten moment?

- Mam nadzieję, że już minęło, jednak rzeczywiście to było bardzo uciążliwe. Trzeba znajdować sobie jakieś zajęcie, które rzeczywiście zaspokoi nasze ambicje.

- Wraz z Wojciechem Kowalewskim i Łukaszem Fabiańskim ruszacie z nowym projektem – GoalKeepers Federation. Czy znajomość z boiska pomaga w takim przedsięwzięciu?

- Spędziliśmy dosyć dużo czasu wspólnie. Dzieliliśmy też ze sobą pokój na zgrupowaniach, więc znamy się, wydaje mi się, troszeczkę bardziej. Myślę, że to w kontekście tego, co teraz będziemy robić, tego projektu, który zaczęliśmy, bardzo mocno pomogło.

- Mówi się, że w Polsce nigdy nie brakowało dobrych bramkarzy.

- Brakowało jednak szkolenia, które rzeczywiście stricte będzie wspierało bramkarzy samych w sobie. Jest to co prawda bardzo niszowy projekt, jednak ma szerokie zastosowanie. Każdy z nas, z tak dużym bagażem doświadczeń, myślę, że będziemy w stanie zapewnić naprawdę dosyć dużo wsparcia.

- Jaki będzie podział obowiązków w tym trio? Kto za co odpowiada?

- Ja już mam tradycyjne zastosowanie przy rozrywce i komercji (śmiech).

- Młodzi piłkarze często muszą mierzyć się z pokusami – pieniądze, popularność. Jakich rad udzieliłbyś młodym adeptom bramkarstwa?

- Ciężko powiedzieć, czego powinni się wystrzegać. Myślę, że każdy powinien popełnić błąd, żeby się na nim czegoś nauczyć. Jednak my jesteśmy od tego, żeby w jakiś sposób pomóc tym bramkarzom i żeby tych błędów było jak najmniej. To jednak każdy jest na tyle indywidualną osobą, że myślę, że każdy z osobna będzie traktowany i nasze podejście będzie ukierunkowane właśnie w ten sposób.

- A czy tobie zdarzył się moment, w którym poczułeś, że trochę "odleciałeś"?

- Ja byłem zawsze bardzo wyważoną i stabilną emocjonalnie osobą, więc nie pamiętam. Ale wszystko jest dla ludzi. Mam nadzieję, że będą takie momenty, w których będą mogli borykać się ci młodzi adepci z takimi problemami. Wtedy trzeba będzie z nimi jednak walczyć.

- Po karierze wyjechałeś do Hiszpanii i zniknąłeś z pierwszych stron gazet. Wolisz życie z dala od fleszy?

- Ja rzeczywiście zawsze staram się być w cieniu. Nie zawsze mi to wychodziło, czy to przez wybryki życiowe, czy ewentualnie sportowe ekscesy. Ale jednak ja lubię bardzo życie w cieniu i absolutnie z niego nie chcę wychodzić.

- Wspomniałeś o wybrykach. Czy z perspektywy czasu żałujesz którychś z nich?

- Absolutnie nie. Ja staram się nie żałować niczego w życiu.

Tomaszewski komentuje problemy Legii i Lewandowskiego

- Muszę zapytać o Legię Warszawa. Patrząc na obecną sytuację klubu, serce boli?

- Oczywiście, że tak. Boli serce, oczywiście. Mam nadzieję, że ten kryzys się powoli będzie kończył i Legia wyjdzie na prostą i będzie coraz lepiej.

- Kibice na Żylecie często mówią, że gdy Legia traci bramkę, "Boruc by to wyjął". Miło słyszeć takie słowa?

- Fajnie słyszeć takie hasła. Ale są młodsi, którzy myślę, że dadzą sobie spokojnie radę. Ja jestem rzeczywiście już na etapie, gdzie wyłączyłem się zupełnie.

- A reprezentacja Polski? Śledzisz mecze kadry?

- Ja nie oglądam reprezentacji. Wyniki oczywiście śledzę, nie da się od tego uciec. Każdy znajomy, który jest kibicem, zawsze słowo ze mną o tym zamieni.

- Mimo to trzymasz kciuki za awans na mundial?

- Mam nadzieję, że będzie. Życzę też dobrze trenerowi, który wykonuje dobrą pracę. Ja zawsze trzymam kciuki za polską reprezentację, więc to się nie zmieni. I mam nadzieję, że będzie dobrze.

- Twoja przygoda z reprezentacją na pewno nie była nudna. Jeden z momentów, który najbardziej zapadł kibicom w pamięć, to mecz z Irlandią Północną i słynny błąd, który Dariusz Szpakowski skomentował słowami: "Jezus Maria, jaki błąd Boruca!". Jak z perspektywy czasu patrzysz na tę sytuację?

- Rzeczywiście to był przypadek przy pracy, tam była nierówność na boisku. Podskoczyła ta piłka. Ciężko było przewidzieć taką sytuację i ja nie mam do siebie pretensji. Jeśli ktoś uważa, że to jest mój błąd, ja nie mam z tym problemu.

- Ale wściekły byłeś potwornie, prawda?

- Wściekły byłem przez to, że graliśmy akurat przeciwko Irlandii Północnej, której kibice to w większości fani Glasgow Rangers, więc miałem dodatkowy smaczek i to mnie chyba bardziej bolało niż sama bramka.

QUIZ. Przed wami bramkarska legenda polskiej kadry. Co wiecie na temat Artura Boruca?
Pytanie 1 z 10
Artur Boruc w Ekstraklasie strzelił gola z rzutu karnego. Kto był rywalem Legii? Podpowiadamy: w bramce stał wtedy Norbert Tyrajski, a Legia wygrała 6:0 (sezon 2003/04)

- Ta rywalizacja i nienawiść ze strony kibiców Rangersów dawała ci dodatkowego "kopa" mentalnego?

- To też budowało. Z jednej strony rzeczywiście dało się odczuć to ciśnienie, z drugiej strony ja bardzo lubiłem, jak ktoś mi tam skakał po plecach. Motywowało mnie to rzeczywiście do dalszej, cięższej pracy i tak to właśnie wyglądało.

- A jak wspominasz swoje początki w kadrze? Debiut z Irlandią, wejście za Jerzego Dudka, a w pokoju Ebi Smolarek, z którym podobno na początku nie było łatwo złapać kontakt.

- Oboje jesteśmy nierozmowni, więc graliśmy ciszą (śmiech). Ogólnie ta reprezentacja za trenera Janasa to była końcówka pewnego etapu. Zmiana pokoleniowa była na tyle widoczna, że ja, wchodząc do hotelu, do tej kadry, byłem troszeczkę zdeprymowany, przyznam się szczerze.

- Jesteś absolwentem szkoły zawodowej o specjalności mechanik samochodowy. Kim byś był, gdybyś nie został piłkarzem?

- Ja pewnie bym był artystą. Nie wiem, w jakim kierunku bym się skłaniał, ale jednak artystą.

- W przeszłości media często pokazywały twoje zdjęcia z papierosem. Jak do tego podchodzisz?

- Jak wyjechałem z Polski, to okazało się, że to całkiem naturalne. Dużo piłkarzy paliło we Włoszech, to było rzeczywiście nagminne. Cała szatnia paliła. Ten papieros do mnie przylgnął. Teraz staram się być troszeczkę bardziej zdrowy, ale wszystko jest dla ludzi. Jeśli potrafisz połączyć to i grać w piłkę, czemu nie?

- Wydajesz się idealnym kandydatem do walk MMA. Wielu sportowców próbowało swoich sił. Pojawiły się propozycje walk?

- Tak, pojawiły się propozycje. Ja nie wiem, czy sportowo podołałbym temu wyzwaniu. Mam 45 lat. Wolę zostać przy sportowych wartościach niż freakowych. Nigdy nie mów nigdy, ale na tę chwilę myślę, że to jest bardzo odległe.

Super Sport SE Google News

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki