Marek Lewandowski

i

Autor: ARCHIWUM

Marek Lewandowski: Aby z tym walczyć, trzeba wzmocnić PIP

2016-02-16 3:00

"Super Express": - Z danych Państwowej Inspekcji Pracy wynika, że aż 1/4 skontrolowanych przez tę instytucję umów śmieciowych powinna być kodeksową umową o pracę. To dużo czy mało? Marek Lewandowski: - Myślę, że te dane nie oddają rzeczywistości. Tak naprawdę tego typu przypadków - że praca, która powinna być ujęta w umowę o pracę, wykonywana jest na śmieciówce - jest znacznie więcej.

- Jakąś podpowiedzią mogą tu być badania GUS, według których 85 proc. pracujących na śmieciówkach jest do tej formy zatrudnienia zmuszanych.

- Dokładnie. My szacujemy, że problem tego zjawiska może dotyczyć od 3,5 do 5 mln pracowników. To jednak tylko szacunki. Trudno to bowiem wszystko policzyć. Skala śmieciowego zatrudnienia jest bardzo szeroka, a do tego występuje w różnych dziwnych konfiguracjach. Jak jednak z tym walczyć, skoro Państwowa Inspekcja Pracy była po prostu przez lata osłabiana i ograniczano jej możliwości funkcjonowania? Zakres kontroli, które inspektorzy są w stanie zrobić, jest bardzo niewielki. Co więcej, do tej pory istniała zasada zapowiadania kontroli, która powodowała, że nieuczciwi pracodawcy wiele rzeczy mogli ukryć lub zmienić przed wizytą inspektorów.

- Okazja czyni złodzieja?

- Musimy sobie uświadomić, że polski rynek pracy jest tak patologiczny pod względem form zatrudnienia - tzn. legalne umowy stosuje się w sposób nielegalny - bo mamy do czynienia z dużą bezkarnością. Kary za takie praktyki są niewielkie, a ponieważ PIP może swoimi kontrolami objąć tylko niewielki wycinek firm, ten proceder może funkcjonować bez większych przeszkód.

- Wspomniał pan, że zmieniono zasady kontroli PIP - teraz mają być niezapowiedziane. Jednocześnie jednak rządzący obniżyli budżet tej instytucji i mimo że ma ona w rękach dobre narzędzie, nie ma środków, by zwiększyć liczbę kontroli. Zamiast więc dać szersze pole działania, rządzący wiążą ręce inspektorom.

- Przyznam, że to niezrozumiałe i niedopuszczalne, że w ten sposób podchodzi się do PIP. Z jednej strony zapowiada się zwiększenie możliwości kontroli, dodaje się jej nowe obowiązki, a z drugiej obniża się się finansowanie Inspekcji. To jakaś nielogiczność. Tym bardziej że Państwowa Inspekcja Pracy jest dobrym narzędziem do walki z nadużywaniem umów śmieciowych. To wręcz ostatni sojusznik związków zawodowych w walce z patologiami rynku pracy. Warto nie tylko dać jej więcej pieniędzy, ale także sprawić, by rzeczywiście zmieniono zasady jej działania w tym zakresie.

- W jaki sposób?

- Gdyby, tak jak się zapowiada, inspektor PIP mógł administracyjnie stwierdzić, że dana umowa śmieciowa powinna być zamieniona kodeksową umową o pracę, a pracodawca mógłby się od niej odwołać, wtedy dużo skuteczniej można by walczyć z tą patologią. Dziś jest odwrotnie. Inspektor stwierdza, kieruje sprawę do sądu i dopiero sąd określa, czy inspektor miał rację. Skutek tego jest taki, że zatrudnionego na śmieciówce już nie ma w firmie, bo sądy działają w Polsce jak działają. To rozwiązanie tym bardziej niezrozumiałe, że kodeks pracy dość precyzyjnie określa, kiedy powinna być zastosowana umowa o pracę.

- Solidarność jest chyba jedyną organizacją, która może wpłynąć na rządzący PiS. Macie zamiar wywierać w tych sprawach presję na rząd?

- Już to robiliśmy. Apelowaliśmy do Senatu, by przywrócił w budżecie finansowanie PIP. Będziemy naciskać przy każdej okazji, żeby dać więcej możliwości działania inspekcji. Proszę pamiętać, że były przewodniczący Solidarności, Janusz Śniadek, jest przewodniczącym Rady Ochrony Pracy, która nadzoruje funkcjonowanie PIP i liczymy, że uda się je poprawić. Niestety, na razie mamy paradoks, że z jednej strony zapowiada się zwiększanie uprawnień tej instytucji, a z drugiej ogranicza się jej finansowanie.

Zobacz: Mirosław Skowron: Podludzie na zawsze?