Beata Szydło ujawnia, czym naprawdę zajmuje się w rządzie [WYWIAD]

2019-03-28 19:34

Na swoje konto przez ten rok mogę zaliczyć kolejne społeczne projekty. Te wszystkie „piątki” są poniekąd dziełem tych wszystkich osób i instytucji, które wchodzą w skład komitetu. Cieszę się, że w ten sposób mogłam kontynuować swoje projekty społeczne - mówi w obszernym wywiadzie Beata Szydło. Z wicepremier rozmawiali redaktor naczelny Super Expressu Grzegorz Zasępa i dziennikarz działu Opinie Przemysław Harczuk.

„Super Express”: – Startuje pani w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Skąd pomysł, by z rządu przejść do Parlamentu Europejskiego, skoro w powszechnej opinii realna polityka toczy się w Warszawie, a nie w Brukseli?


Beata Szydło: – Myślę, że od tej kadencji to się zmieni. Dlatego, że coraz więcej spraw, również dotyczących bieżącej polityki polskiej, będzie rozstrzygać się właśnie w Parlamencie Europejskim. Wynika to z wielu czynników. Pierwszym jest oczywiście legislacja, wszystkie toczące się procesy. Ale myślę, że będzie to inna Unia Europejska i inny Parlament Europejski. Są nowe ruchy, które chcą zmian w Unii Europejskiej. Co nie znaczy, jak twierdzą niektórzy, że chcą, by Unia przestała istnieć, ale by się rozwijała i wróciła do korzeni, zajęła wreszcie sprawami Europejczyków.

Skąd decyzja o starcie w wyborach europejskich?

– Kiedy podejmowałam decyzję o starcie, wzięłam pod uwagę swoje dwuletnie doświadczenia z czasu bycia premierem, poznawania mechanizmów funkcjonujących w Unii. Zależy nam na tym, by drużyna Prawa i Sprawiedliwości w Parlamencie Europejskim była jak najsilniejsza. Stąd wiele znanych nazwisk na naszych listach.

W tych wyborach mocno zostały podkreślone kwestie światopoglądowe?

– Obrona rodziny i tradycyjnych wartości jest jednym ze sztandarowych tematów kampanii wyborczej. Temat ten znalazł się w „dwunastce PiS”, czyli zbiorze najważniejszych punktów naszej polityki europejskiej. Mówimy wyraźnie, że Europa musi wrócić do swoich chrześcijańskich korzeni. Ale też ważną kwestią jest budowa tolerancji. Europa musi sobie poradzić z wyzwaniami odejścia od wartości i rzeczywistej tolerancji. Budowane jest złudne wrażenie, że obecna Unia oparta jest na tolerancji.

Unia Europejska się zmienia. Wprawdzie z brexitem na razie nie wiadomo, jak będzie ani jaką formę on przybierze…

– Mamy dreszczowiec.

Jednak wyjście Wielkiej Brytanii z UE to kłopot także dla pani formacji. Bo przecież wspólnie z brytyjskimi konserwatystami tworzycie jedną grupę w Parlamencie Europejskim. Europejska Partia Ludowa wprost mówi, że nie będzie współpracować z PiS. Gdzie w Unii Europejskiej będziecie szukać sojuszników?

– Wyjście Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej to nie jest problem PiS, czy wyłącznie EKR, to zła informacja dla całej Unii Europejskiej. Ale decyzję o brexicie już podjęto. Zobaczymy jak ten dreszczowiec się zakończy. Na pewno Wielka Brytania była silnym elementem UE, przeciwwagą do tego, co często chciały budować Francja i Niemcy. Oczywiście będziemy szukać sojuszników. Myślę, że w przyszłej kadencji będzie bardzo silna frakcja EKR. Wiktor Orban ma zostać wykluczony z Europejskiej Partii Ludowej. Wprawdzie na razie to próba sił i nie wiadomo, czy do tego dojdzie, to jednak węgierski premier już zapowiedział, że jeśli nastąpi rozwód FIDESZU z EPL, to pierwszym krajem, z którym będzie współpracował, będzie Polska.

Na swoje konto przez ten rok mogę zaliczyć kolejne społeczne projekty. Te wszystkie „piątki” są poniekąd dziełem tych wszystkich osób i instytucji, które wchodzą w skład komitetu

Na zakończenie swojej misji w rządzie dostała pani dość trudną misję do wykonania. Po pierwsze – kto podjął decyzję, że to pani jest oddelegowana do negocjacji z nauczycielami, po drugie – jak pani zamierza tę misję wykonać?

– Oczywiście decyzję podjął pan premier Mateusz Morawiecki, ale ja się zgodziłam. Gdybym się nie zgodziła, nie byłoby mnie w tej grupie. Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że jest bardzo trudna sytuacja. Chcemy, żeby do strajku nie doszło, ale pragniemy też wypracować rozwiązania, które będą akceptowane przez środowisko pedagogiczne, również na zmiany wynagrodzeń. Że będziemy mogli się umówić na zmiany wynagrodzeń. To nie znaczy tylko podwyżki, ale zmiany systemu, który jest anachroniczny i skomplikowany. Jak widać nie jest też sprawiedliwy.

Dlaczego?

– Nauczyciele otrzymują różnego rodzaju dodatki, część z subwencji, o części decydują samorządy. W jednym mieście może taki dodatek wynieść 50 złotych, w innym 500. To powoduje napięcia i frustracje wśród nauczycieli. Aby naprawić tę sytuację, potrzebna jest dobra wola obu stron. Misja na pewno bardzo trudna. Ale mam poczucie obowiązku, chciałabym, żebyśmy się dogadali.

Gdy rozmawia się ze studentami kierunków pedagogicznych, to zazwyczaj ostatnim miejscem, w którym chcieliby pracować, jest szkoła. Ci najlepsi często wybierają inne zawody. Macie jakiś pomysł, by odwrócić ten trend?

– Chcemy szkoły nowoczesnej. Najczęściej kojarzy się to z nowoczesnymi technologiami. Ale nowoczesna szkoła to musi być także nowoczesny zawód nauczyciela. Nauczyciele, którzy trafiają do tego zawodu, muszą być dobrze wynagradzani. Żeby tak było, należy zmienić cały system. Ale chcieć tego muszą też sami związkowcy. To musi być nowoczesny system wynagradzania.

Pojawiły się teorie, że ewentualny protest zaszkodzi wszystkim. Nauczycielom, bo docelowo mogą stracić Kartę nauczyciela. Partii rządzącej, bo protest przed wyborami nie jest jej na rękę. Wreszcie opozycji, bo rodzice uczniów z dużych miast, często mający dziś pretensje do nauczycieli, są zazwyczaj wyborcami ugrupowań liberalnych.

– Przede wszystkim protest zaszkodzi uczniom, którzy są przerażeni perspektywą strajku w czasie egzaminów. Tu na pewno nie będzie wygranych. Na tym proteście przegrają wszyscy. Aby jednak doszło do porozumienia, musi być zgoda wszystkich. Trudno się negocjuje, gdy po drugiej stronie jest tylko jedno żądanie – tysiąc złotych, potem ewentualnie rozmawiamy o czymś innym. Ten tysiąc złotych to wydatek z budżetu wynoszący około 17 mld zł. W tej chwili nie ma takich środków. Ale możemy rozmawiać o podwyżkach, które są teraz możliwe i o dodatkowych podwyżkach rozłożonych w czasie na kolejne lata. Ale do tego konieczna jest dobra wola i zgoda. Mam nadzieję, że ta zgoda będzie. Bo trudno się rozmawia w sytuacji, gdy pan Broniarz w mediach jeszcze przed naszym spotkaniem mówi wprost „strajk będzie”.

To ciekawe, że jak do Brukseli idą Ewa Kopacz, Włodzimierz Cimoszewicz czy Leszek Miller – to jest to tłumaczone chęcią reformowania, zmieniania Unii. Jak idą politycy Prawa i Sprawiedliwości – jako degradacja. Tymczasem to w Unii będzie kształtować się przyszłość Wspólnoty, a także Polski.

Jednak tu trochę trudno się dziwić nauczycielom, gdy słyszą, że sytuacja jest doskonała, rząd zapowiada podwyżki dla innych grup, trzynaste emerytury itd.?

– No tak, ale patrząc od tej strony, należy przyjrzeć się pensjom w całej budżetówce. Są grupy zarabiające jeszcze mniej niż nauczyciele. Staramy się to robić ponadbranżowo. Dlatego nasze projekty zawarte w „piątce Kaczyńskiego” są ogólnospołeczne i powszechne. Na przykład trzynasta emerytura. Większość emerytów nie jest w stanie dorobić do niskich świadczeń, musimy im pomóc. A jeżeli najniższa emerytura – i to po naszej podwyżce – wynosi 1100 złotych, to to też pokazuje skalę problemu.

Od ponad roku pełni pani funkcję wicepremiera do spraw społecznych. Były komentarze, że tak naprawdę dubluje pani funkcję ministra rodziny i pracy?

– Małe sprostowanie. Pełnię funkcję wicepremiera rządu, moje kompetencje nie dublują się z kompetencjami innych ministrów. Jednocześnie jestem przewodniczącą Komitetu Społecznego, w którym pracują ministrowie rządu. Komitet jest jednym ze stałych komitetów Rady Ministrów. Na swoje konto przez ten rok mogę zaliczyć kolejne społeczne projekty. Te wszystkie „piątki” są poniekąd dziełem tych wszystkich osób i instytucji, które wchodzą w skład komitetu. Cieszę się, że w ten sposób mogłam kontynuować swoje projekty społeczne.

Jest pani autorką któregoś z tych projektów?

– To była praca kolektywna. Projektem, w którym byliśmy wiodącą siłą, była emerytura dla mam.

Na czym polega praca tego komitetu?

– Praca nad projektem Mama plus trwała od koncepcji przez cały proces legislacyjny. Ale są projekty ustaw przygotowywanych przez – na przykład – resort rolnictwa, który u nas jest opiniowany. Przygotowujemy też założenia projektu strategii polityki społecznej na kolejne lata. Z myślą o kolejnej kadencji Sejmu, mam nadzieję, że kolejnej kadencji Prawa i Sprawiedliwości.

Kto wygra wiosenne i jesienne wybory?

– Prawo i Sprawiedliwość. Nie ulega dla mnie wątpliwości. Ale ocena należy do wyborców, to oni mają powierzyć nam rządy na najbliższe lata. Będziemy ludzi do tego przekonywać. Zwycięstwo nie przychodzi samo. Trzeba na nie zapracować.

Najpierw odeszła pani z funkcji premiera na wicepremiera, teraz idzie pani do Brukseli. Niektórzy to określają złośliwie jako „pocieszenie” w związku z odejściem z polskiej polityki?

– To ciekawe, że jak do Brukseli idą Ewa Kopacz, Włodzimierz Cimoszewicz czy Leszek Miller – to jest to tłumaczone chęcią reformowania, zmieniania Unii. Jak idą politycy Prawa i Sprawiedliwości – jako degradacja. Jak powiedziałam na początku – to będzie inna Unia i inny parlament. Tam będzie kształtować się przyszłość Wspólnoty, a także Polski. Praca w Parlamencie Europejskim to ogromne wyzwanie.