Monika Banasiak Słowikowa

i

Autor: Łukasz Kowalski

Była żona Słowika ujawnia: tak gnębi się w więzieniach. Zmuszanie do picia moczu to tylko początek

2018-06-24 18:00

Za kratami spędziła ponad 2 lata. To 912 dni, 21 888 godzin życia w zamknięciu, w świecie, gdzie znane nam reguły nie obowiązują. Mowa o Monice Banasiak, słynnej „Słowikowej”. Była żona bossa pruszkowskiego gangu Andrzeja Z. ps. Słowik, ostatnio wydała książkę o pobycie w Areszcie Śledczym Warszawa-Grochów, w żargonie zwanym „Kamczatką”. Teraz w rozmowie z „Super Expressem znów wraca wspomnieniami do tamtych dramatycznych dni i opowiada nam o tym, jak gnębi się za kratami.

Tematyce przemocy za kratami poświęciła między innymi trzeci rozdział swojej książki "Słowikowa o więzieniach dla kobiet", której współautorem jest dziennikarz śledczy Artur Górski. Szokujący fragment książki publikujemy poniżej.

Nie od dziś wiadomo, że w więzieniach kwitnie przemoc i wzajemne gnębienie. Jaka dla współosadzonych była słynna „Słowikowa”, do której przecież przylgnęła łatka „Królowej Mafii”?

- Weszłam do aresztu z etykietką „Słowikowej” na plecach, ode mnie więc wymagało się brutalnych reakcji. Ale ja jednak starałam się wszystko łagodzić i rozładowywać napięcia. Każda przemoc fizyczna, ale też psychiczna, świadczy o słabości. Jeśli się musisz do tej przemocy posuwać, to jesteś słaby i nie potrafisz odpowiednio poustawiać rzeczywistości. Nie chodzi, by ludźmi manipulować, ale wykonać pracę głową, by nie dopuścić do sytuacji, gdzie musisz być zmuszona działać środkami, którymi gardzisz. Bo ja gardzę przemocą, nawet się jej boję. To nie są obszary, w których dobrze się czuję

– wyznaje nam Banasiak. - Potrafiłam wytworzyć taką atmosferę w celi, że do głowy tym paniom nie przyszło, by coś zrobić. A jak nawet przyszło, to na tym poprzestawały, nic dalej nie były w stanie zrobić, bo coś je blokowało. Trzeba umieć trafić do osób, z którymi się funkcjonuje. I to dotyczy nie tylko więzienia, ale i relacji biznesowych, czy prywatnych. Po tamtej stronie starałam się nie wytwarzać sytuacji, które by mnie zmuszały do użycia siły, a jak je widziałam, uciekałam w inne sposoby reagowania – dodaje.

Fragment książki "Słowikowa o więzieniach dla kobiet"

Artur Górski:Jakie formy przybiera agresja?

Monika Banasiak: Bardzo różne. Możesz mi wierzyć, że pomysłowość ludzka w warunkach pewnego zezwierzęcenia bywa nieograniczona. Form prześladowania współosadzonych jest, oczywiście, o wiele więcej, niż jestem ci w stanie wymienić. Pierwszy z brzegu przykład, jaki przychodzi mi do głowy, to zmuszenie ofiary do wypicia koktajlu z moczu i proszku do prania.

A.G.:Aż trudno uwierzyć! Potworna forma kary...

M.B.:Kary? Wcale nie jestem pewna, czy w przypadku skrajnego upokorzenia zawsze o nią chodzi. Agresja to nie forma wymierzania sprawiedliwości za jakieś przewinienie. To znaczy przewinienie w rozumieniu ludzi na wolności. Agresja jest popularną formą wyrażania swojego stosunku do drugiej osoby. Albo nawet wobec siebie samego.

A.G.:Wobec siebie samego?

M.B.: Oczywiście. Bo mieszając kogoś z błotem, zaczynasz czuć się lepszy, spełniony. Kompleksy, które cię dręczą, stają się mniej uciążliwe. Mówiąc krótko, byłeś nikim i nagle urosłeś. Za niewygórowaną cenę.

A.G.:Poproszę zatem o kolejne przykłady przysłowiowego mieszania z błotem...

M.B.:Spodobało ci się? Proszę bardzo. Często nakazuje się współwięźniowi umycie kibla szczoteczką do zębów, a następnie... skorzystanie z niej zgodnie z przeznaczeniem. Albo zaspokojenie pragnienia wodą z tegoż kibla. Sposobów na upodlenie jest wiele i zapewniam cię, że dojeżdżanie psychiczne jest o wiele gorsze od fizycznego. Nie trzeba spuszczać ofierze łomotu, żeby zrobić z niej wrak człowieka. Wystarczy nakazać jej, aby jadła nie z platera, ale bezpośrednio z podłogi, a potem ją wylizała. No bo czystość pod celą to podstawa. Albo żeby skonsumowała zawartość popielniczki – popiół od razu, a pety po gruntownym przeżuciu. Bardzo popularne jest aportowanie. Osadzony biega jak pies, na czterech łapach, po celi i przynosi swojej pani/panu rzucane przedmioty. Ten, kto pozwoli się tak poniżyć, pozostanie psem już do końca.


Patronem medialnym książki „Słowikowa o więzieniach dla kobiet” jest „Super Express”. Monika Banasiak spędziła w „Kamczatce” 2,5 roku. Trafiła tam po oskarżeniach m.in. o przejęcie schedy od Słowika w kierowaniu Pruszkowem, gdy ten poszedł do więzienia. Ostatecznie uniewinniono ją od tego zarzutu.