22-letni studentka występując o tak dużą sumę podkreśliła w piśmie do sądu, że zawsze żyła na wysokim poziomie, na wakacje wyjeżdżała za granicę, jeździ na nartach w Alpach i ma duże miesięczne wydatki. I niezwykle szczegółowo je wymieniła. Kosmetyki – 150 zł, czyszczenie cery – 150 zł, manikiur – 80 zł, dojazdy autem na uczelnie – 500 zł, fryzjer – 50 zł, ubrania – 300 zł, rozrywka – 300 zł, eksploatacja własnego pojazdu – 300 zł, stomatolog – 1000 zł rocznie. Napisała też, że mieszka sama w mieszkaniu stanowiącym jej własność, a to przecież też wiąże się z wydatkami. Oszacowała, że na godne życie potrzebuje 5 tys. zł miesięcznie.
Choć wczoraj wiceminister nie stawił się w sądzie, uznał tak wysokie roszczenia i nie wnosił o ustalenie alimentów w niższej kwocie. - Kocham córkę i zawsze będzie ona mogła liczyć na moją pomoc. Ubolewam, że mimo moich prób nie udało się doprowadzić do ugody przedsądowej – napisał Tobiszowski w odpowiedzi na pozew córki. W rozmowie z nami zapewnił, że nigdy nie żałował córce pieniędzy a sposób w jaki zażądała od niego alimentów stanowił dla niego bolesny szok. Do tej pory wiceminister przelewał swojej córce ok. tysiąca złotych miesięcznie.
Monika Tobiszowska wyglądała na zadowoloną z wyroku, ale nie chciała rozmawiać z prasą. Wcześniej wydała jedynie oświadczenie na jednym z portali społecznościowych, gdzie napisała m.in., że posiadanie zadbanych paznokci i cery to chyba normalne dla każdej osoby w jej wieku.