Kacper Płażyński w październiku zeszłego roku startował jako kandydat PiS na prezydenta Gdańska. I był głównym rywalem Pawła Adamowicza. W maju 2018 roku zrezygnował z pracy w spółce Energa, w której pracował przez niecały rok. Poświęcił się więc kampanii wyborczej i zgodnie z prawem został bezrobotnym. Zarejestrował się więc w PUP, czyli Powiatowym Urzędzie Pracy i złożył wniosek o dofinansowanie pierwszej własnej działalności gospodarczej. Pieniądze dostał, dofinansowane z unijnych środków dla Płażyńskiego wyniosło 20 tysięcy zł. Otrzymał je w ramach programu POWER, czyli Programu Operacyjnego Wiedza, Edukacja, Rozwój, oraz z Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Pomorskiego. Działalność jaką otworzył to kancelaria prawna, bo z wykształcenia Kacper Płażyński jest prawnikiem. Pierwsza powiadomiła o tym "Gazeta Wyborcza". Pojawiło się wiele komentarzy, a sam Płażyński tak to ocenił: - "Śledczy" Wyborczej odkrył, że prowadzę kancelarię adwokacką i legalnie dostałem dofinansowanie na swoją działalność gospodarczą #JaCieNieMoge Afera na miarę Wyborczej. Dziękuję za reklamę - żartował na swoim Twitterze.
Sprawa stała się głośna, a mieszkańcy Gdańska zostali zapytani, co o tym sądzą. Czy Kacper Płażyński powinien zwrócić pieniądze, które dostał na założenie działalności gospodarczej? Zobaczcie nasze WIDEO. Odpowiedzi gdańszczan mogą zaskoczyć: