Dr hab. Krzysztof Szwagrzyk

i

Autor: Paweł Dąbrowski

Dr hab. Krzysztof Szwagrzyk: Polska się o nich upomina

2013-08-29 4:00

Pogrzeb żołnierzy niezłomnych musi być wielką państwową uroczystością.

"Super Express": - Tadeusz Płużański, szef działu Opinie "Super Expressu" zaapelował, by żołnierzy niezłomnych identyfikowanych właśnie przez IPN w kwaterze "Ł" Powązek Wojskowych w Warszawie uczcić pogrzebem pod patronatem prezydenta, w formie ogólnopolskiego święta, z mszą w katedrze, uroczystościami np. na placu Piłsudskiego i przemarszem przez miasto na cmentarz. Na "Łączce" powinien powstać Panteon Polskich Bohaterów.

Dr hab. Krzysztof Szwagrzyk: - Ta inicjatywa zasługuje na poparcie nas wszystkich. I cieszy mnie dyskusja, co robić ze szczątkami bohaterów. Nie wyobrażam sobie, żeby pogrzeb ofiar komunizmu odnalezionych na "Łączce" nie był wielką państwową uroczystością. Bo na pewno nie może ona mieć kameralnego wymiaru. To musi być wyjątkowe miejsce i wyjątkowa uroczystość, gdyż odnaleźliśmy szczątki największych postaci naszej historii.

- Do dziś udało się już zidentyfikować "Zaporę" i "Łupaszkę"...

- Tak, dowódcy oddziałów AK i WiN mjr Zygmunt Szendzielarz "Łupaszka" i mjr Hieronim Dekutowski "Zapora". Spodziewamy się też odnaleźć szczątki m.in. rtm. Witolda Pileckiego, gen. Fieldofra "Nila", a także wszystkich członków IV Zarządu Głównego WiN z płk. Cieplińskim i płk. Lazarowiczem. Wielu powstańców warszawskich, kawalerów Virtuti Militari, przedstawicieli polskich władz emigracyjnych z Londynu. Na "Łączce" w latach 1948-56 komuniści zakopali na małym obszarze około 300 więźniów uśmierconych w więzieniu na warszawskim Mokotowie.

- Są ofiary, których nie uda się odnaleźć?

- Niestety tak. To, co się udało, to zabezpieczyć szczątki, które wydobyto spod ulicy znajdującej się poza cmentarzem. Problem z tymi, które mogły spoczywać pod grobami z lat 80. Grabarze kopiący w tamtych latach nowe groby, natrafiając na ludzkie szczątki, często bezpowrotnie je niszczyli. Niektórych nie uda się też zidentyfikować ze względu na zbyt młody wiek.

- To znaczy?

- Nie zdążyli założyć rodzin, mieć dzieci, a nie mieli rodzeństwa. "Zaporę" zidentyfikowaliśmy dzięki temu, że wiedzieliśmy, gdzie w Tarnobrzegu spoczywają jego rodzice. Pobraliśmy materiał genetyczny. Nie zawsze jest to jednak możliwe. Choćby takie działania na dawnych terenach II Rzeczpospolitej, które wcielo no do ZSRR.

- Pan zajmuje się tymi badaniami od dawna. Jest coś, co pomimo pańskiej wiedzy zdołało pana zaskoczyć?

- Niestety tak. To nie tylko moje odczucie. Członków zespołu poszukiwawczego poraził szokujący stosunek do zwłok pomordowanych ze strony tych, którzy ich zakopywali. Brak elementarnego szacunku, różne formy bezczeszczenia. Świadectwo, że nawet po zamordowaniu kat musiał potraktować ofiarę niegodnie.

- Coś co szczególnie pana uderzyło?

- Jest wiele takich rzeczy, ale dla mnie szczególnie szokujące jest potraktowanie całej grupy majora Hieronima Dekutowskiego "Zapory". Chciano ich dodatkowo upodlić, więc sądzono, zabito i zakopano w mundurach Wehrmachtu. W wielu przypadkach rozkopywano też doły po zaledwie roku i wciskano - bo trudniej to inaczej opisać - kolejne ofiary. Zdecydowaną większość zamordowano strzałem w potylicę, po czym wrzucano z pewnej wysokości do dołów. Znajdowaliśmy ich tak, jak upadli. W wielu wypadkach dobijano ich dla pewności...

- Polska ma dług wobec tych ludzi i powinna go spłacić. Czy nie jest jakimś zgrzytem, że trzeba było prywatnego sponsora, bo państwo polskie nie znalazło wystarczających pieniędzy na całość prac?

- Państwo podjęło kilka lat temu wysiłek, którego celem jest znalezienie szczątków tych bohaterów. Skala działań, które rozpoczęło, miejsc pochówku tysięcy ofiar komunizmu w całym kraju, dość drogich badań genetycznych, okazała się większa od spodziewanej i potrzeba było dodatkowych środków. Odnalezienie, rozpoznanie i godny pochówek tych bohaterów jest jednak naszym obowiązkiem, niezależnie od tego, jakie mamy poglądy.

- Drugą rzeczą, która może wydawać się wstydliwa, jest fakt, że szczątki bohaterów znajdujemy dopiero 24 lata po odzyskaniu przez Polskę niepodległości.

- Odpowiedź nie jest taka prosta. Z punktu widzenia polskiej świadomości historycznej, wiedzy o tych bohaterach, te prace powinny się odbyć już na początku lat 90. Tyle że wtedy genetyka sądowa była na zupełnie innym etapie.

- Czyli zbagatelizowanie kwestii ofiar komunistów w latach 90. pomogło?

- Nie tyle pomogło, co paradoksalnie pozwoliło na identyfikację i nadanie temu wydarzeniu innej rangi. W tamtym czasie odkrylibyśmy szczątki, ale musielibyśmy je pochować w zbiorowej mogile. A przecież ci ludzie nie zginęli anonimowo, ale pod własnymi nazwiskami. I każdym z nich Polska powinna zajmować się z osobna. Prowadzimy działania, poszukując nie jakiejś liczby szczątków, ale konkretnych osób, przywracając im nazwiska, nieanonimowe miejsca pochówku i miejsce w historii.

Dr Hab. Krzysztof Szwagrzyk

Historyk. Instytut Pamięci Narodowej