Jarosław Gowin

i

Autor: Łukasz Gągulski/Super Express Jarosław Gowin

Gowin wie, kiedy będą wcześniejsze wybory i dlaczego Kaczyński się na nie zdecyduje. Powód jest niepokojący

2021-08-16 6:31

Jarosław Gowin w ubiegłym tygodniu stracił stanowisko, a jego Porozumienie wyszło z koalicji. Czy to koniec kariery Gowina i jego partii? On sam przekonuje w rozmowie z "Super Expressem", że do kolejnych wyborów pójdzie w bloku centroprawicowym z PSL, który nie tylko zdobędzie dwucyfrowy wynik, ale będzie też ważną częścią przyszłego obozu rządowego. A kiedy wybory? Gowin zdradza, kiedy się odbędą i dlaczego Kaczyński się na nie zdecyduje. Odpowiedź może zaskakiwać.

Jarosław Gowin przekonuje, że wcześniejsze wybory są nieuniknione, a Jarosław Kaczyński zdecyduje się na nie ze względu na sytuację budżetową. "Mateusz Morawiecki i inny liderzy PiS wiedzą doskonale, że ich polityka doprowadzi do konieczności głębokich cięć budżetowych. Dlatego uważam, że Jarosław Kaczyński składnia się do tego, by przeprowadzić wybory wiosną przyszłego roku. Gdy prawda o stanie budżetu dotrze do opinii publicznej, PiS nie miałby szansy na zwycięstwo w 2023 r." - tłumaczy Gowin w rozmowie z "Super Expressem". Były już wicepremier komentuje też sprawę lex TVN, który nazywa ustawą antypolską i mówi o swojej politycznej przyszłości. Z kim pójdzie do wyborów Gowin? Odpowiedź w poniższym wywiadzie!

„Super Express”: - Liczył pan na spotkanie z Andrzejem Dudą w cztery oczy, by porozmawiać o lex TVN, ale prezydent nie był tak łaskaw, by pana przyjąć…

Jarosław Gowin: - Inicjatywa spotkania wyszła od pana prezydenta. Ocenę jego słów pozostawiam Polakom. Ja sam odbieram to ze spokojem. Bo mogłem patrzeć panu prezydentowi prosto w oczy z przekonaniem, że stanąłem po dobrej stronie.

- Prezydent zasugerował, że jednak może okazać się pan zdrajcą. Przynajmniej jeśli chodzi o obóz rządowy. I być może przejdzie pan na stronę tzw. „opozycji totalnej”.

- Porozumienie nigdy nie będzie opozycją totalną. Każdą ustawę będziemy oceniać indywidualnie i mądre projekty rządowe poprzemy. Polska polityka wreszcie musi przestać przypominać piaskownicą pełną obrażających się dzieci. Takie projekty jak drastyczna podwyżka podatków dla klasy średniej czy lex TVN, który ma zakneblować usta tej stacji i naraża nas na konflikt z najważniejszym sojusznikiem, czyli USA, to ustawy po prostu antypolskie. I mówię to z pełną odpowiedzialnością.

- A propos lex TVN. Jeszcze kilka dni temu była pan członkiem obozu rządowego, więc może pan wie, po co PiS cała ta skandaliczna sprawa?

- W ostatnich tygodniach nie rozmawiałem z Jarosławem Kaczyńskim, więc nie znam jego motywów.

- Ale rozmawiał pan z innymi tuzami obozu rządowego. Oni wiedzą, w co się pakują?

- Kiedy najważniejsze osoby w rządzie pytałem, po co to wszystko, bezradnie rozkładały ręce. Wiem natomiast dobrze, jakie będą skutki ewentualnego wejścia w życie tej ustawy. W ostatnich miesiącach byłem jednym przedstawicielem rządu, z którym Amerykanie utrzymywali regularne kontakty. Moi partnerzy nie mieli wątpliwości – lex TVN oznacza zamrożenie współpracy politycznej i gospodarczej z Polską. Co gorsze, doprowadzi do izolacji naszego kraju na arenie międzynarodowej, a niektórzy senatorowie domagają się wręcz wstrzymania współpracy wojskowej.

Wiem, że w przeszłości niektórzy doradcy Jarosława Kaczyńskiego namawiali go na taki atak na TVN. Ta stacja jest cierniem w jego oku. Nigdy jednak nie przypuszczałem, że PiS posunie się aż tak daleko, by kneblować niezależne media, odstraszać od Polski inwestorów i psuć nasze relacje z USA.

- Doniesienia RMF o możliwych wręcz sankcjach personalnych USA na premiera, prezydenta czy Jarosława Kaczyńskiego, politycy PiS raczej bagatelizują.

- Treść moich rozmów z Amerykanami przekazywałem premierowi Morawieckiemu. Nikt z liderów PiS nie będzie się mógł tłumaczyć, że nie wiedział, za czym głosuje. Co do konkretnych form restrykcji wobec Polski, to na szczęście żadne decyzje jeszcze nie zapadły. Mam nadzieję, że w ostatniej chwili Jarosław Kaczyński ochłonie i zrezygnuje z tego – jeszcze raz podkreślę – antypolskiego projektu.

- Mówi pan o ochłonięciu Jarosława Kaczyńskiego. To by oznaczało, że w sprawie TVN nie ma żadnej racjonalnej kalkulacji z jego strony i są czyste emocje?

- Wiem, że w przeszłości niektórzy doradcy Jarosława Kaczyńskiego namawiali go na taki atak na TVN. Ta stacja jest cierniem w jego oku. Nigdy jednak nie przypuszczałem, że PiS posunie się aż tak daleko, by kneblować niezależne media, odstraszać od Polski inwestorów i psuć nasze relacje z USA. Mając za sąsiada agresywną Rosję, nasz naród nie może sobie pozwolić na fatalne stosunki jednocześnie z Berlinem, Brukselą i Waszyngtonem.

- Premier Morawiecki, człowiek z biznesu i osoba bywała w świecie rozumie te zagrożenia? Wiemy, że choćby w kwestii wetowania budżetu UE, działał zakulisowo, by do tego nie dopuścić.

- Byłem jednym z tych, którzy doprowadzili do objęcia przez Mateusza Morawieckiego funkcji premiera. Liczyłem, że zmieni on PiS i będzie tę partię przekształcał w stronę nowoczesnej europejskiej centroprawicy. Niestety, to PiS zmienił Mateusza Morawieckiego. Dzisiaj nie poznaję człowieka, którego ceniłem i współpracowałem przez lata.

- W tej surowej ocenie nie przemawia przez pana gorycz, bo Morawiecki był obok Kaczyńskiego największym orędownikiem usunięcia pana z rządu i koalicji?

- Umiem oddzielać osobiste emocje od działań politycznych. W tym drugich trzeba kierować się wyłącznie interesem Polski. Jestem głęboko przekonany, że to, co w tej kadencji robi premier Morawiecki, czyli parcie do wyborów kopertowych, plan drastycznego podnoszenia podatków dla klasy średniej czy psucie relacji z USA, to działania szkodliwe dla Polski. Ja do takich działań nie  przyłożę ręki bez względu na osobistą cenę.

Podatkowe rozwiązania programu Morawieckiego sprawią, że przedsiębiorcy staną przed wyborem – albo zbankrutować, albo podwyższyć ceny swoich towarów i usług. To sprawi, że drożyzna, która już dziś jest problemem dla setek tysięcy polskich rodzin, stanie się katastrofą.

- Pańska dymisja, choć spodziewana od dawna, przyszła jednak w dość nieoczekiwanym momencie…

- Moim współpracownikom w Ministerstwie Rozwoju, Pracy i Technologii zapowiedziałem, że nie wybieram się na urlop, bo każdy dzień może być ostatnim dniem urzędowania i trzeba wykorzystać każdą godzinę, by posuwać do przodu ustawy i programy wspierające polskich przedsiębiorców. Niestety – wszystko wskazuje na to, że te programy i projekty, nawet zaawansowane, będą teraz wygaszane. Szkoda.

- Było kilka okazji, by odejść z koalicji. Teraz wyrzuca pana PiS i moment wydaje się niezbyt optymalny dla pana i Porozumienia. Może gdyby taką decyzję podjął pan wcześniej, nie odchodziłby pan z garstką posłów, ale z klubem parlamentarnym?

- Polityk nie powinien się kierować w swoich decyzjach ani interesem własnym, ani nawet własnej partii.

- Błagam…

- Dobry polityk kieruje się dobrem Polski. W czasach pandemii wielką wartością jest stabilny rząd. W tej kadencji niemożliwe było stworzenie innego stabilnego rządu niż ten Zjednoczonej Prawicy. To nie jest propaganda, ale prawdziwa logika, którą kierowałem się przez ostatnie półtora roku. Nie zgadzam się jednak z pańską tezą, że to PiS mnie wyrzuciło. Moja dymisja była poprzedzona twardym ultimatum Porozumienia, że pozostaniemy w rządzie tylko pod warunkiem, że PiS wycofa się z drastycznej podwyżki podatków, lex TVN i wprowadzi rozwiązania ratujące setki samorządów przed bankructwem, jakim grożą im rozwiązania podatkowe „Polskiego Ładu”. Powiem więcej…

- Co takiego?

- Podatkowe rozwiązania programu Morawieckiego sprawią, że przedsiębiorcy staną przed wyborem – albo zbankrutować, albo podwyższyć ceny swoich towarów i usług. To sprawi, że drożyzna, która już dziś jest problemem dla setek tysięcy polskich rodzin, stanie się katastrofą.

Przy PSL już dziś są inne środowiska, z którymi Władysław Kosiniak-Kamysz współtworzy Koalicję Polską. Nie ukrywam, że w wielu sprawach mamy zbieżne stanowiska. Nie ukrywam też, że naturalnym partnerem dla tej przyszłej listy centroprawicowej jest konserwatywnie nastawiona część samorządowców. Taki obóz powstanie, zdobędzie wynik dwucyfrowy i będzie ważnym elementem przyszłej władzy

- Wracając do politycznych układanek. Kiedy wybory? Mało kto bowiem wierzy, że w obecnej konstelacji PiS uda się dotrwać u władzy do 2023 r.

- Przez ostatni rok byłem ministrem gospodarki i wiem, jaki jest stan finansów publicznych. W przyszłym roku da się jeszcze złożyć budżet, ponieważ Komisja Europejska pozwala państwom członkowskich odejście od tzw. reguły wydatkowej. Mówiąc prościej, pozwala na zwiększanie długu publicznego. W 2023 r. takiej zgody już nie będzie. Mateusz Morawiecki i inny liderzy PiS wiedzą doskonale, że ich polityka doprowadzi do konieczności głębokich cięć budżetowych. Dlatego uważam, że Jarosław Kaczyński składnia się do tego, by przeprowadzić wybory wiosną przyszłego roku. Gdy prawda o stanie  budżetu dotrze do opinii publicznej, PiS nie miałby szansy na zwycięstwo w 2023 r.

- I jak się pan w tej dynamice ma zamiar odnaleźć? Powtarzał pan wielokrotnie, że ma scenariusze na wypadek wyjścia z koalicji.

- Jestem przekonany, że między PO a PiS jest przestrzeń na silną formację centroprawicową. Taki blok łączący autentyczną troskę o klasę średnią i samorządy z postawą proeuropejską, a jednocześnie przywiązany do tradycyjnych polskich wartości, na pewno przed wyborami powstanie i Porozumienia będzie jednym z jego elementów.

- Jak pan tak zdefiniował pole gry, od razu przed oczami staje mi PSL. Wielu widzi pana w koalicji z Kosiniakiem-Kamyszem. Wystartuje pan z ludowcami?

- Przy PSL już dziś są inne środowiska, z którymi Władysław Kosiniak-Kamysz współtworzy Koalicję Polską. Nie ukrywam, że w wielu sprawach mamy zbieżne stanowiska. Nie ukrywam też, że naturalnym partnerem dla tej przyszłej listy centroprawicowej jest konserwatywnie nastawiona część samorządowców. Taki obóz powstanie, zdobędzie wynik dwucyfrowy i będzie ważnym elementem przyszłej władzy.

- Czyli z PSL idzie pan do nowego rządu?

- Tu nie chodzi o osobiste ambicje.

- A o co?

- Chodzi o program. Jestem przekonany, że duopol PO-PiS jest niekorzystny dla Polski, pogłębia podziały. Powoduje, że Polacy zaczynają spoglądać na siebie wrogo. Widzę wielu wartościowych ludzi w PiS i na opozycji. W tej i przyszłej kadencji swoją rolę widzę jako tego, kto zasypuje podziały.

- Planuje pan nawiązanie współpracy z Tuskiem? Bo jeśli przyszły rząd będzie z panem, to pewnie też z Tuskiem.

- Dziś jest mi równie daleko do PiS i PO. Porozumienie idzie swoją drogą i wierzę, że to droga dobra dla Polski.

Rozmawiał Tomasz Walczak

Jarosław Gowin wyrzucony z rządu. Morawiecki zdecydował