koronawirus raport

i

Autor: pxhere/zdjęcie poglądowe

40 lat jest lekarzem. Nigdy nie widział takiej śmiertelności. Wtrząsające

2021-02-23 15:51

Weszliśmy w trzecią falę epidemii koronawirusa - wątpliwości co do tego nie ma ani minister zdrowia, ani lekarze. Szczyt zachorowań spodziewany jest na przełomie marca i kwietnia, a dodatkowy niepokój budzą kolejne mutacje wirusa. "Nie wywołujmy paniki, epidemia strachu jest niebezpieczna" - apeluje były szef Naczelnej Rady Lekarskiej, dr Maciej Hamankiewicz. Przyznaje jednak, że z tak trudną sytuacją nie miał do czynienia w trakcie całej swojej kariery. - Śmiertelność tej choroby u osób hospitalizowanych jest tak duża, że ja – mimo że jestem już 40 lat lekarzem - się z tym nie zetknąłem - mówi w programie "Super Raport".

Kamila Biedrzycka: Zgadza się pan z epidemiologami, którzy twierdzą, że po roku widać, że zarządzenie obostrzeniami przez rząd jest nieskuteczne i od podstaw trzeba napisać nową strategię walki z epidemią?

Dr Maciej Hamankiewicz: Niestety widać, że dotychczasowa strategia jest nieskuteczna. Ale na usprawiedliwienie można powiedzieć, że takich, którzy potrafią sobie poradzić z tą epidemią jest niewielu. Na pierwsze miejsce wysunął się Izrael, który działa najlepiej i który skopiował polski system opieki zdrowotnej i kas chorych z lat międzywojennych. Systematycznie go poprawiał, bez żadnych, wywracających wszystko do góry nogami rewolucji. A my jesteśmy świadkami kolejnej planowanej rewolucji i to takiej, która będzie przebiegała w trybie pandemicznym. Więc nie dość, że teraz mamy już dość zagmatwaną sytuację, którą delikatnie można nazwać chaosem. Szczególnie to, co się dzieje ws. szczepień, to jest wywoływany przez ministerstwo zdrowia chaos. I to jest skandaliczne.

- Jaki chaos? Przecież według statystyk, jeśli chodzi o liczbę wykonanych szczepień, jesteśmy w czołówce krajów Unii Europejskiej.

- Tak, to jest blisko 3 mln osób, które otrzymały pierwszą dawkę i pod tym względem nie jest źle. Ale proszę zauważyć, że my musimy na to patrzeć od strony pacjenta. W tej chwili zapisują się nauczyciele. Robią to u dyrektorów szpitali, a później się okazuje, że możemy szczepić tylko tych, którzy się znaleźli na liście przekazanej z ministerstwa. I ta lista nijak się nie ma do tego, co otrzymujemy od dyrektorów szpitali. Ludzie są zdezorientowani. A to, co się dzieje ze szczepieniem grupy „zero” jest w ogóle niepojęte. Wielu nadal boryka się z próbą otrzymania szczepionki, to nie powinno mieć miejsca. Więc z jednej strony szczepimy sporo, ale chaotycznie. I akurat niekoniecznie tych, których warto by było zaszczepić (…) to nie może się skończyć dobrze.

dr Maciej Hamankiewicz: Mówienie o falach epidemii jest niepotrzebne. Przed nami jeszcze wiele fal [Super Raport]

- Rząd tłumaczy, że wszelkie problemy z programem szczepień wynikają z niewystarczającej liczby dawek.

- Krytykujemy głównie kwestie organizacyjne, bo każdy rozsądny człowiek wie, że jeśli czegoś nie ma, to się tego nie da zastosować. Ale ogarnięcie tego w sposób systemowy, zorganizowany, tak, żeby nie powodować niepokoju jest konieczne.

- Minister zdrowia już oficjalnie mówi o tym, że jesteśmy w trzeciej fazie epidemii, że kumulacja nastąpi na przełomie marca i kwietnia. A jak to wygląda u pana na oddziale?

- Mój szpital św. Elżbiety został przekształcony w całości na oddział wewnętrzny o profilu zakaźnym. Mamy 64 łóżka dla chorych na COVID i mniej więcej stale około 50 z nich jest zajętych. Jeżeli będzie taka potrzeba, w każdej chwili jesteśmy w stanie przyjąć więcej chorych. Pod względem przyjmowanych pacjentów, od połowy października, sytuacja wygląda podobnie. A mówienie o kolejnych falach jest zbędne, bo tych fal będzie jeszcze wiele. Raz będzie zakażeń mniej, raz więcej. To będzie zależało od przebiegu szczepień i racjonalności zachowania nas wszystkich. Ja jestem wielkim przeciwnikiem zarządzania z ulicy Miodowej i narzucania wszystkim jednakowych reguł gry na terenie całej Polski. One nie powinny być jednakowe, bo zbyt wiele już absurdów przeżyliśmy zarządzanych centralnie z Warszawy.

- Ale politycy partii rządzącej konsekwentnie mówią, że nie będzie różnych reguł w różnych częściach kraju, bo spowodowałoby to złość, niezrozumienie i złe samopoczucie społeczeństwa.

- Sądzę, że na samopoczucie społeczeństwa, to jednak będzie miało wpływ to, czy chorujemy, czy będziemy umierać czy nie. Śmiertelność tej choroby u osób hospitalizowanych jest tak duża, że ja – mimo że jestem już 40 lat lekarzem - się z tym nie zetknąłem. Na szczęście tych zakażonych i przechodzących chorobę łagodnie jest znacznie więcej. Ale jest to na pewno choroba wyjątkowo paskudna. Dążenie do centralizacji zarządzania, w tym bazą szpitalną, to jest taka tendencja PiS w bardzo wielu dziedzinach. Tymczasem Polacy zawsze byli zwolennikami indywidualnego podejścia do pacjenta. Bo indywidualny pacjent się dla nas liczy najbardziej. Poza tym widać, że takie ogólne zasady się nie sprawdzają. To pokazał ostatni rok. Zamykanie wszystkiego, całkowity lockdown na terenie całej Polski nie ma sensu. Nie ma sensu zamykanie wszystkich restauracji, skoro są takie, które potrafią działać w sposób racjonalny i zgodnie z zasadami epidemicznymi. Nie ma sensu odgórne zarządzenie, które klasy pójdą do szkoły, a które nie. Oczywiście wiele rzeczy musi ulec zamrożeniu, ale po co zamykać wszystkie stoki narciarskie? Nie prościej jest zobowiązać i wyegzekwować zasady? To co się działo w Szczyrku woła o pomstę do nieba, ale w innych miejscach zachowania narciarzy były absolutnie właściwe. Trzeba zmienić podejście odgórnego zarządzania tego samego dla wszystkich.

- Brytyjska. Południowoafrykańska. Pewnie za chwilę jakaś kolejna – powinniśmy przejmować się nowymi mutacjami koronawirusa?

- Z punktu widzenia pacjentów te mutacje nie mają wielkiego znaczenia, poza tym, że możemy zachorować dwa razy (…) na pewno nie powinniśmy wywoływać paniki. Epidemia strachu jest niewątpliwie bardzo szkodliwa. Musimy podejść do tego z godnością.