Jarosława musiała opuścić swoje rodzinne miasto Hoła Prystań, wszystko przez to, że zostało ono zrujnowane. Dlatego kobieta zdecydowała się wyjechać na wieś do rodziny: - Jesteśmy u babci, mamy jedzenie, mamy ogrzewanie. Tu nie ma gazu, ale palimy w piecu - mówi. Jak wygląda sytuacja z wyżywieniem? jest trudno, ale rodzina ma co jeść: - Najbardziej, to co mamy do jedzenia to jest z ogrodu: ziemniaki, kapusta, teraz mamy wszystko, dzięki Bogu, ale np. chleba możemy kupić jeden kawałek na rodzinę - tłumaczy pani Jarosława w "Super Raporcie". Jak mówi, na wsi jest o wiele spokojniej niż w mieście, w którym mieszkała: - Cały czas z terytorium Krymu idzie sprzęt wojskowy, to okropne. Zwykli ludzie, którzy nic nie mają, oprócz koktajli Mołotowa, no nic nie mają ludzie do obrony, oprócz tego, co sami zrobią. Na wsi teraz nic nie słychać, nie ma bomb - opowiada młoda kobieta, ale dodaje, że i tu sytuacja może się zmienić. W jej rodzinnym mieście niestety są okropne zniszczenia, a ludzie muszą się chować.
Jarosława z Ukrainy: Nie rozumiem, jak w XXI wieku w środku Europy mamy zbijanie ludzi?!
Co czuje Jarosława, gdy dochodzi do niej, jak wygląda sytuacja np. w Charkowie, który jest okrutnie niszczony przez wojska rosyjskie: - To okropne, nie rozumiem, jak w XXI wieku w środku Europy mamy zbijanie ludzi?! Rosjanie mówią, że to sami Ukraińcy tego chcą, a to okropne kłamstwo.
- (...) Serce pęka - mówi kobieta, komentując to, co dzieje się w jej rodzinnym mieście. Jak opowiedziała dowiedziała się, że zabijani są tam zwykli ludzie, bezbronni cywile. NIŻEJ CAŁA ROZMOWA Z GOŚCIEM "SUPER RAPORTU":