Marek Zuber

i

Autor: archiwum se.pl

Marek Zuber: Obawiam się wzrostu cen żywności

2012-08-24 4:00

Będą większe zmartwienia niż benzyna - ocenia ekonomista

"Super Express": - Niebawem cena benzyny ma sięgnąć 6 zł. Jak bardzo i co jeszcze może uderzyć Polaków po kieszeni?

Marek Zuber: - Od dwóch lat cena benzyny waha się trochę w górę, trochę w dół. Teraz rzeczywiście będzie trochę drożej. Oczywiście gdyby miało dojść do wojny z Iranem, to ceny mogłyby poszybować w górę. Cena benzyny jest niestety tym, czym martwiłbym się stosunkowo najmniej. Będą większe problemy.

- Czym należy się martwić?

- Wzrostem cen żywności. To jest największe niebezpieczeństwo i najbardziej dotkliwa rzecz dla ludzi. Wiąże się to z rzeczami niezależnymi od nas, jak susze na świecie. Widać już te podwyżki w USA, a do tego dochodzą spekulacje na tym rynku. Co prawda polskie zbiory nie zapowiadają się źle, ale jesteśmy częścią rynku globalnego. Nasi hurtownicy będą przecież sprzedawali też na zewnątrz. Pod koniec roku ten wzrost cen może być wyraźny.

- Jakaś nutka optymizmu?

- Na tle żywności nie obawiałbym się też aż tak wzrostu cen obuwia, ubrań, sprzętu AGD i RTV. To wiąże się ze spadkiem konsumpcji i popytu, gdyż polska gospodarka hamuje.

- Ten optymizm zabrzmiał jak dobra strona tego, że będzie źle...

- Niestety tak. Mamy gorsze prognozy gospodarcze. Przynajmniej od końca zeszłego roku mówiliśmy, że gospodarka zwolni choćby ze względu na sytuację w strefie euro. To wiąże się też z tym, że jest znacznie trudniej o kredyt, coraz mniej ludzi może go wziąć.

- Czy w takiej sytuacji ludziom nie powinno się nieco popuścić z kredytami?

- Szef Komisji Nadzoru Finansowego dał do zrozumienia, że pod koniec roku może się to zmienić. Te przepisy są dziś zbyt ostre, zbyt mocno tłamszą cały rynek. Do tego mamy samosprawdzającą się prognozę, w której słyszymy o kryzysie, więc ograniczamy konsumpcję, co zwiększa spowolnienie itd.

- Wcześniej Polacy opierali się jakoś temu pesymizmowi. Ta konsumpcja była w porównaniu z innymi krajami spora...

- Aż tak się nie przestraszyliśmy, ale jakieś konsekwencje tego kryzysu do nas dotarły. Zmniejszyła się wspomniana zdolność kredytowa. Polacy opierali się też pesymizmowi, ale kiedy tak długo i wytrwale przekonuje się kogoś, że będzie kryzys, będzie źle i trzeba się ograniczać, to jednak daje się przekonać. Po upadku Lehman Brothers straszenie kryzysem trwało kilka miesięcy. Teraz straszenie trwa już dwa lata, od początku problemów Grecji.

- Trudno spodziewać się, żeby rząd ulżył społeczeństwu w tej trudnej sytuacji, np. obniżką podatków?

- Wręcz przeciwnie, choć podwyżka podatków raczej nastąpi na początku przyszłego roku. Drożej będzie w pośredni sposób także przez podwyższenie podatków takich jak podatek od nieruchomości.

Marek Zuber

Ekonomista, były szef doradców ekonomicznych Premiera RP