Premier Mateusz Morawiecki

i

Autor: Krystian Maj KPRM Premier Mateusz Morawiecki

Mateusz Morawiecki w specjalnym wywiadzie apeluje do UE o równość i poszanowanie traktatów

2020-12-08 13:25

Od europejskich partnerów oczekujemy równości i poszanowania traktatów. Unia nie może podważać własnych zasad, ani zmieniać ich na polityczne życzenie części państw - mówi w wywiadzie opublikowanym w największych europejskich mediach premier Mateusz Morawiecki, tłumacząc stanowisko polskiego rządu ws. powiązania wypłaty unijnych środków z przestrzeganiem praworządności.

- Czy uważa Pan za możliwe osiągnięcie porozumienia na szczycie UE?

- Wejście w życie uchwalonych w lipcu ram finansowych UE wraz z Funduszem Odbudowy to obecnie sprawy najwyższej wagi, nasi obywatele oczekują od nas pilnej i proporcjonalnej odpowiedzi na pandemię i kryzys z nią związany. W ramach UE często pojawiają się spory, rozbieżne stanowiska, jednak posiadamy też mechanizmy, które zawsze doprowadzały do uzgodnień. Wierzę, że w najbliższym czasie jesteśmy w stanie wypracować rozwiązania, które szanują literę i ducha traktatów.

- Czego się Pan obawia?

- Groźba sankcji finansowych odnoszących się do nieprzestrzegania praworządności jest nadal stosowana jako narzędzie negocjacji funduszy unijnych, pomimo, że w lipcu doszliśmy do porozumienia w sprawie kształtu i wysokości zarówno ram finansowych jak i funduszu odbudowy. Obawiam się, że kwestia mechanizmu praworządności, za którym stoją arbitralne decyzje polityczne, może doprowadzić do animozji między państwami, podważenia wzajemnego zaufania i zakłócenia relacji partnerskich.

- Czy ma Pan na myśli tzw. państwa oszczędne?

- Warto zadać pytanie, czy przypadkiem nie jest tak, że kilku krajom zależy, aby Europejski Fundusz Odbudowy tak naprawdę nie zaczął działać i szukają pretekstu, aby go storpedować. Chcą jak najmniej łożyć do wspólnego budżetu, najwięcej zresztą korzystając ze wspólnego rynku europejskiego.

- Łączą Pana silne relacje z premierem Orbanem. Jednak większość pozostałych 25 krajów europejskich ustala szczegóły planu B, aby przezwyciężyć wasze weto. Gdyby im się to udało, Polska ryzykowałaby brak pieniędzy w bliskim terminie i być może w ogóle wyjście z pandemii. Jak wytłumaczyłby Pan to polskiej opinii publicznej?

- Mechanizm prawny teraz zaproponowany daje duże możliwości wywierania nacisku politycznego na przebieg spraw w polityce wewnętrznej państw członkowskich i podkreślam w polityce wewnętrznej. Dzisiaj ten arbitralny, politycznie motywowany mechanizm wymierzony jest w Polskę czy Węgry, ale jaką mamy gwarancję, że jutro nie zostanie wymierzony we Włochy lub w inne państwo, które nie będzie się chciało podporządkować politycznej woli instytucji z Brukseli? Traktaty szanują i chronią suwerenność, natomiast nowy mechanizm stanowi jej pogwałcenie i poważne ograniczenie. Brak zgody na taki stan rzeczy, czyli weto, nie prowadzi do osłabienia UE. To mechanizm wpisany w rzeczywistość unijnych struktur, zgodny z duchem Wspólnoty i jej demokratyczną naturą. To wentyl bezpieczeństwa niezbędny w ogóle do istnienia Unii.

- Panie premierze, czy nie uważa pan, że odpowiedź na Covid powinna wymagać wysiłku od wszystkich, nawet nadzwyczajnego?

- Kryzys taki jak ten zdarza się raz na sto lat. Już dzisiaj – choć nie znamy jeszcze wszystkich szkód wyrządzonych przez pandemię – widzimy całkowicie poszkodowane sektory gospodarki, rodziny zrozpaczone utratą bliskich. I chociaż szczepionka pojawiła się na horyzoncie, to nasze problemy nie skończą się prędko. To od Unii Europejskiej, od jej wspólnego wysiłku oraz od sprawności państw zależy, czy Europejczycy odzyskają wiarę w przyszłość.

- Wydaje się, że to pana kraj - wraz z Węgrami - zagraża dziś wspólnemu wysiłkowi, o którym pan mówi ...

- W tym rozstrzygającym momencie, wymagającym wzajemnej solidarności, na łamach UE obudził się jednak duch podziału. Jakby ogromny wysiłek, który stoi za Funduszem Obudowy, miał zostać zniweczony przez to, co zawsze stanowiło słabość naszego kontynentu: skłonność do sporów i szukania tego co nas dzieli, a nie tego, co nas łączy.

- W lipcu osiągnięto jednak porozumienie w sprawie Funduszu Odbudowy, choć z trudem. Skąd ten podział teraz?

- To prawda, w lipcu osiągnęliśmy porozumienie co do ram finansowych i funduszu odbudowy, był to wielki triumf naszej solidarności i poczucia odpowiedzialności za wszystkich obywateli UE, jednak jesienią ten sukces został podważony przez zaproponowane rozporządzenie. Sposób, w jaki warunkowość budżetowa w zakresie praworządności ma zostać włączona do rozporządzenia, nie tylko budzi poważne obawy co do podstaw prawnych tego mechanizmu, ale także podważa zasady zaufania oraz lojalnej współpracy pomiędzy Państwami Członkowskimi i instytucjami Unii. Obecne działanie omijające Traktaty kreują stan ogromnej niepewności prawa. Poza tym dziś UE znajduje się w paradoksalnej sytuacji.

- To znaczy?

- Pomimo ustawicznego podkreślania znaczenia różnorodności, UE nie może zaakceptować różnorodności systemów prawnych i konstytucyjnych zakorzenionych w tradycjach różnych państw. Wspólnota składa się z różnych modeli demokracji, ponieważ europejskie narody różnią się między sobą. I właśnie ta różnorodność jest przecież europejskim bogactwem, a nie przekleństwem.

- Czego domaga się pan od europejskich partnerów?

- Równości i poszanowania traktatów. Unia nie może podważać własnych zasad, ani zmieniać ich na polityczne życzenie części państw. Prawo dotyczące ochrony interesów budżetowych UE jest wtórne wobec Traktatu o Unii Europejskiej, nie może więc obchodzić, zastępować, ani modyfikować zasad określonych w Traktacie.

- Dlaczego Polskę i Węgry przeraża ciągłe odwoływanie się do praworządności jako warunku wypłaty środków?

- Kwestia ta ma szerszy kontekst. Mechanizm ukształtowany w obecny sposób otwiera pole do niebezpiecznych interpretacji. Oddaje dużą władzę i uznaniowość podmiotom bez demokratycznej legitymacji. A przynajmniej podmiotom o znaczącym „deficycie demokratycznym” w porównaniu do parlamentów krajowych. To wielkie zagrożenie dla każdego państwa członkowskiego i przyszłości całej Unii. Ci, którzy sądzą, że są na nie odporni, nie zdają sobie sprawy z tego, jak wielką dowolność dopuszcza ten mechanizm.

- Czy odnosi się Pan do uprawnień, jakie ma Komisja Europejska? Uważa, że są zbyt szerokie?

- Twierdzę, że nie trudno sobie wyobrazić sytuację, że jakiejś sile politycznej w UE nie spodoba się reforma ustrojowa czy gospodarcza wprowadzona w danym państwie członkowskim. Wystarczy nazwać tę reformę w mediach i na forum Parlamentu Europejskiego naruszeniem praworządności i już otwiera się ścieżka do zagrożenia odcięcia od funduszy unijnych.

- Nie sądzi pan, że wystarczy przestrzegać przepisów, podstawowych zasad, na których opiera się UE, i nakazów praworządności? Wobec Pana kraju została już wszczęta procedura na podstawie art. 7?

- Dobrze, że wspominamy o art. 7, ponieważ to on służy do weryfikacji respektowania przez państwo członkowskie wartości UE, natomiast rozwiązanie zaproponowane w rozporządzeniu, stanowi jego obejście. Mechanizm praworządności, który ma w założeniu chronić przestrzegania zasady praworządności w państwach członkowskich, jest więc sam w sobie jej naruszeniem.

- Czy sądzi pan, że UE stoi dziś na skraju wielkiej porażki, która może zagrozić jej istnieniu?

- Jestem daleki od wizji końca UE, natomiast uważam, że nasza wspólnota stoi dzisiaj przed wielkim wyzwaniem, sprawdzianem europejskiej solidarności i odpowiedzialności. Mam nadzieję, że uda nam się znaleźć rozwiązanie tego kryzysu, ponieważ przyświeca nam wspólny cel - pomoc naszym obywatelom. To od Unii Europejskiej, czyli od zjednoczonych pod wspólnym sztandarem państw członkowskich, zależy czy Europejczycy odzyskają wiarę w przyszłość.