Podwójne normy Ludwika Dorna

2009-07-30 3:30

Ludwik Dorn musi przeprosić dziennikarza Piotra Krysiaka, który opublikował w "Super Expressie" krytyczne materiały o byłym wiceministrze spraw wewnętrznych Marku Surmaczu.

Surmacz to był kiedyś ktoś, był szefem całej polskiej policji. "Super Express" ujawnił między innymi, że ten szef w przeszłości kradł prąd i został na tym przyłapany. Dorn, ówczesny szef wiceministra, po tej publikacji dosłownie się wściekł i obraził naszego dziennikarza, nazywając go chłystkiem. Taki wielkopański gest wielkiego polityka. Sąd nakazał Dornowi przeprosiny, ale Dorn pokazał, że wyrok sądu ma... bynajmniej nie w sercu. Przeprosił tak, że obraził raz jeszcze i zrobił to z wyrachowaniem. Z pełną premedytacją natrząsał się z wyroku sądu. Taką ma klasę. Teraz będzie musiał przeprosić jeszcze raz, bo nakazał mu to kolejny sąd. Będzie musiał przeprosić już bez obrażania.

Dorn pokazał w całej tej sprawie, że jest człowiekiem podwójnych standardów. Pozywa ludzi do sądów (nie chwaląc się, mam zaszczyt być pozwanym za ujawnienie sprawy, że chciał zmniejszenia alimentów dla dzieci z pierwszego małżeństwa), a sam tych sądów po prostu nie szanuje. Nie respektuje ich wyroków! Dla polityka brylującego w mediach ze swoimi coraz mniej rewelacyjnymi rewelacjami i udającego, że kieruje się zawsze wysokimi standardami etycznymi wyrok w sprawie dziennikarza "Super Expressu" to dotkliwa porażka wizerunkowa. Dorn tłumaczył co prawda, że nazwał dziennikarza chłystkiem m.in. z powodu jego młodego wieku, ale według mnie chłystkiem można być też po piędziesiątce.