Sławomir Jastrzębowski

i

Autor: archiwum se.pl

Sławomir Jastrzębowski: Całym sercem za Rokitą

2013-06-14 4:00

"Super Express" bezpardonowo wyśmiewał Jana Marię Rokitę, kiedy ten na pokładzie samolotu krzyczał: "Ratunku, Niemcy mnie biją". Ale dziś całym sercem jesteśmy za nim. Dziś całym sercem jesteśmy przeciwko sędziom, których wyroki niszczą ludzi tylko dlatego, że ci korzystają z wolności słowa. Z fundamentu demokracji.

Dziś zastanowić się trzeba, czy polscy sędziowie nie dekonstruują nam demokracji, a przykładów potwierdzających tę tezę znaleźć można ostatnio aż nadto. Jan Maria Rokita przegrał cywilny proces, bo według sądu obraził PRL-owskiego prokuratora, a potem komendanta głównego policji, Kornatowskiego.

>>> Rokita ucieknie z Polski przed Tuskiem i komornikiem?

Nie mam zamiaru wchodzić w szczegóły - obraził czy nie obraził. Na potrzeby tego felietonu załóżmy nawet, że obraził, i że powinien powiedzieć "przepraszam". Załóżmy, że tak powinno być. Ale znajmy miarę! Oto polscy sędziowie skazują Rokitę na przeprosiny i zadośćuczynienie, których wartość wynosi nawet 350 tysięcy złotych! 350 tysięcy złotych!!!

Czy wyrok polskich sędziów nie jest ekonomicznym zamordowaniem Rokity, ograbieniem go w mocy prawa z majątku całego życia, czy nie jest "załatwieniem go" raz na zawsze, czy nie jest zastraszeniem innych, żeby nie ośmielali się krytykować i trzymali buzie na kłódkę?

To nie jest pierwszy tego typu wyrok polskich sędziów ingerujący brutalnie w politykę i wolność słowa. Ten sam mechanizm zadziałał w przypadku Ziobry, który skrytykował bardzo niekryształowego chirurga (wciąż może się okazać, że Ziobro miał rację), czy w przypadku Wyszkowskiego, który napisał o Wałęsie, że był "Bolkiem".

Sędziowie w takich sprawach mogą całkowicie zniszczyć człowieka w białych rękawiczkach. Więc ma rację Gowin, twierdząc, że sprawa Rokity to hańba dla polskiego państwa. Tak, ten wyrok polskich sędziów to hańba. To hańba dla państwa i hańba dla sędziów. W tej sprawie wcale nie chodzi o Rokitę, aktualnego politycznego wroga premiera Tuska, chodzi o coś dużo poważniejszego, o mechanizm "załatwiania" niewygodnych.

Przeciwko takim praktykom trzeba zdecydowanie protestować. Żebyśmy kiedyś nie musieli wypowiadać nieco tylko zmienionych gorzkich słów pastora Martina Niemoellera:

"Kiedy przyszli po socjaldemokratów, nie protestowałem. Nie byłem przecież socjaldemokratą./Kiedy przyszli po związkowców, nie protestowałem. Nie byłem przecież związkowcem./Kiedy przyszli po mnie, nikt nie protestował. Nikogo już nie było". Dziś przyszli po Rokitę