media bez wyboru

i

Autor: se.pl

To zarżnięcie branży! Dobitna opinia profesora Godzica o podatku od reklam

2021-02-10 6:54

- Chciałbym, żeby powstała specjalna, transparentna instytucja, która – jak tabliczki na kościołach – mówiłaby mi, co dokładnie i za jakie pieniądze udało się zrealizować. Na razie między wierszami wyczytać możemy tylko błagalny apel rządu „jest u nas źle, dajcie pieniądze”, ale planów i konkretów jest tyle, co kot napłakał. Mamy jedynie koncepcję mogącą w dużym stopniu osłabić, a nawet zarżnąć niektóre media, a to koncepcja groźna i totalitarna - z "Super Expressem" rozmawia medioznawca i socjolog, prof. Wiesław Godzic z Uniwersytetu SWPS.

„Super Express”: – Rząd szykuje nową ustawę, która ma dodatkowo opodatkować media w zależności od przychodów z reklam. Co to oznacza dla przeciętnego odbiorcy?

Prof. Wiesław Godzic: – Na odbiorcę spadnie potężny cios w postaci diametralnego obniżenia jakości dziennikarstwa. Wydawcy medialni to nie instytucje charytatywne. Dla nich największe znaczenie ma niestety zysk z tytułu prowadzonej działalności. Zatem by wyjść na plus, spółki medialne będą musiały ograniczać wydatki. Redukować koszty najłatwiej będzie w działach dziennikarskich, które same w sobie nie generują przychodów. To może wiązać się z redukcją etatów, zatrudnianiem twórców gorszych, ale gotowych pracować za mniejsze pieniądze. Wiele etatów dziennikarskich może zmienić charakter, na przykład redaktorzy mogą być zmuszani przez pracodawców do tworzenia treści reklamowych, gdyż, jak pan sam był łaskaw wspomnieć, ustawa przewiduje wyliczanie daniny na podstawie właśnie przychodu z reklam. No i podczas gdy jedni dziennikarze będą przeredagowywać materiały nadesłane przez reklamodawców, mniej ludzi będzie dostępnych do relacjonowania istotnych z punktu widzenia opinii publicznej wydarzeń. Jednym słowem, ta ustawa może być także ciosem dla wolności prasy w Polsce.

>>CZYTAJ WIĘCEJ: MEDIA BEZ WYBORU. List otwarty do władz Rzeczypospolitej Polskiej i liderów ugrupowań politycznych

– Rząd powiedziałby, że „dziennikarstwo dziennikarstwem, ale w Polsce na COVID-19 umierają ludzie, a dochody z medialnej daniny mają przecież zostać przeznaczone na służbę zdrowia”!

– I tu dochodzimy do głównych cech tego podatku, jakimi są nieuczciwość i manipulacyjność. Rząd powołuje się tu na zdrowie i życie narodu, a to są przecież wartości bezdyskusyjnie nadrzędne. No i co media mają teraz zrobić? Zamknąć buzie i płacić, a najlepiej gdyby nie pytały się jeszcze, ile z tych dochodów rzeczywiście zostanie przeznaczonych na walkę z COVID-19 i w jaki sposób będzie to robił. Bo może za te pieniądze pomożemy zapłacić 70 mln zł rachunku pana Sasina za wybory, które się nie odbyły? A może wyda kolejne setki milionów złotych na nieistniejące respiratory od handlarza bronią? Właśnie od tego jest dziennikarstwo, by rządzącym patrzeć na ręce i wywierać na nich presję do lepszej, efektywniejszej gospodarności publicznymi środkami. Teraz w imię tych środków chce się z kolei prasę zadusić. Sama nazwa projektu – „podatek solidarnościowy” – jest równie manipulacyjna, co założenie „ratowania życia tymi środkami”. Z kim ja się mam solidaryzować? Z rządem, który nieumiejętnie dystrybuuje zasobami? Z zagranicznym koncernem takim jak Google czy Facebook, dla których Polska nie jest szalenie istotnym rynkiem i ledwo odczują podatek? Z mediami publicznymi, które dostały 2 mld zł publicznego dofinansowania, a teraz mogą zwyczajnie odpuścić szukania reklamodawców, by zapłacić mniejszą daninę?

>>>Jacek Sasin w końcu przerwał milczenie. Prawda wyszła na jaw. Co z nim teraz będzie?

– Na pewno wypadałoby się solidaryzować z przepracowanymi osobami piszącymi tę ustawę, bo ma ona być wprowadzona jak najprędzej.

– Solidaryzujmy się w nadziei, że w końcu ktoś pójdzie po rozum do głowy i zwolni ich z tego szkodliwego zajęcia. Jak już wielokrotnie mieliśmy okazję się przekonać, prędki tryb ustanawiania prawa przez rządy PiS gwarantuje to, że ta ustawa będzie obarczona licznymi błędami i bublami prawnymi. Ja bym powiedział, że taka ustawa miałaby może sens, z tym że jak pandemia się zakończy, kiedy będą warunki do dialogu. Chciałbym, żeby powstała specjalna, transparentna instytucja, która – jak tabliczki na kościołach – mówiłaby mi, co dokładnie i za jakie pieniądze udało się zrealizować. Na razie między wierszami wyczytać możemy tylko błagalny apel rządu „jest u nas źle, dajcie pieniądze”, ale planów i konkretów jest tyle, co kot napłakał. Mamy jedynie koncepcję mogącą w dużym stopniu osłabić, a nawet zarżnąć niektóre media, a to koncepcja groźna i totalitarna.

Rozmawiał Daniel Arciszewski 

Super Raport 10.02