Tomasz Walczak

i

Autor: Piotr Grzybowski Tomasz Walczak

Tomasz Walczak komentuje: PiS-owskie la dolce vita na celowniku

2019-08-12 6:27

„Rozochocona dymisją Kuchcińskiego opozycja chce w przyszłym tygodniu dopaść Karczewskiego” - alarmuje jeden z usłużnych wobec PiS portali. PiS-owscy „sygnaliści” donoszą, że politycy PO będą chcieli rozliczyć marszałka Senatu z lotów, wystawnych uczt i życia ponad stan w państwowej willi. Sam Karczewski nerwowo reaguje na wszelkie pytania na ten temat i prowadzi ataki wyprzedzające. Co budzi podejrzenia, że być może – wbrew temu, co mówi – jednak sumienie ma niezbyt czyste. Stare ludowe powiedzenie głosi, że tylko winny się tłumaczy.

Czy Karczewski podobnie jak Kuchciński poczuł się królem życia, beztrosko i bez umiaru korzystając z przywilejów władzy? Tego dziś jeszcze nie wiemy. Ale osobiście jako obywatel, dokładający się do utrzymania polityków, chętnie dowiem się, czy „pokora i umiar”, o których tak pięknie mówiła swego czasu Beata Szydło, zawitały do kancelarii Senatu. Jeśli pan marszałek uważa, że wszystko było w porządku, powinien wziąć to wszystko na klatę. Pokazać dokumenty i utrzeć wszystkim niedowiarkom nosa.

Co do opozycji, wcale się nie dziwię, że poczuła krew. Nic tak bowiem nie szkodzi władzy w Polsce jak jej sybarytyzm. Żadne łamanie konstytucji czy niszczenie praworządności nie działa tak na wyobraźnię wyborców jak brak umiarkowania władzy. W kraju, w którym najczęściej otrzymywaną pensją jest ta w okolicach minimalnego wynagrodzenia, tolerancja dla hedonizmu polityków jest mała. To też dla opozycji jedna z ostatnich nadziei, żeby podszczypnąć PiS przed wyborami i zniechęcić elektorat tej partii do głosowania na nią. Desperacja? Trochę tak. Szansa na sukces? Nie taka znowu mała.
Beneficjenci rewolucji kadrowej PiS nie raz udowodnili, iż doić państwo potrafią nie gorzej od poprzedników z PO. Czasami potrafią to znacznie lepiej. Bombastyczne nagrody dla rządu czy nieprzyzwoite zarobki w NBP przybocznych prezesa Glapińskiego wskazują, że wygłodniali ludzie Kaczyńskiego biorą tyle, ile się da.

Opozycja może strzelać tu na oślep z dużym prawdopodobieństwem, że trafi władzę tam, gdzie zaboli. Ludzie Platformy sami z własnego doświadczenia wiedzą, gdzie la dolce vita uprawia się najlepiej. Mogą przypuścić punktowe ataki. I przez dwa najbliższe miesiące, które zostały do wyborów, pewnie jeszcze niejeden taki zobaczymy.