3 kg łapówki bez kości

2007-11-29 20:14

"Ten lekarz wziął łapówkę: 20 złotych i trzy kilo wieprzowiny" - grzmiała prokuratura z Hrubieszowa, chcąc z Artura Góry (40 l.) zrobić doktora potwora i wsadzić go nawet na 8 lat za kraty.

Dziś, po trwającym ponad pół roku koszmarze lekarza, śledczy udają, że nic się nie stało. Uwielbiany przez ludzi doktor Góra jest już jednak wrakiem człowieka. Zmieszano go z błotem.

- Chcieli mieć doktora G., tyle że mniejszego formatu, no to mieli. A ja cały czas się leczę. Problemy ze zdrowiem ma również moja żona - mówi cichym głosem dr Artur Góra z Dołhobyczowa (woj. lubelskie). Do wydarzeń z kwietnia tego roku wraca z bólem. Początkowo myślał, że ktoś robi sobie z niego żarty. Prowadzi dwie niepubliczne przychodnie zdrowia, które mają kontrakt z Narodowym Funduszem Zdrowia. Jak więc jako prywatny przedsiębiorca mógłby w swoim własnym gabinecie brać łapówki? Tym sobie jednak głowy nikt nie zaprzątał.

Zawalił mu się świat

- Tato, w radiu mówili, że jesteś łapówkarzem - z płaczem zadzwoniła do niego 17-letnia córka i doktor przeraził się nie na żarty. Zawalił mu się cały świat, a 11-letniego syna koledzy zaczęli szykanować w szkole. Gdy dowiedział się, jakie zbrodnie zarzucają mu prokuratorzy, oniemiał. Ich zdaniem przyjął dowód wdzięczności w postaci trzech kilogramów wieprzowiny, innym zaś razem 20 zł za przyjęcie pacjentki po godzinach. Doktor Góra zaręcza, że pieniędzy nie brał. Mięsnej łapówki sobie nie przypomina. Ma ponad cztery tysiące pacjentów. A ci wiejskim zwyczajem swego lekarza często obdarowują np. swojską kiełbasą. I nie ma to nic wspólnego z łapówką!

Stoją za nim pacjenci

- Czy kawałek placka lub kilo jabłek zebranych w sadzie to łapówka? Gdybym ich nie przyjął, śmiertelnie uraziłbym tych ludzi - kręci głową doktor. Ma już dość. Umęczonego medyka pociesza jedynie to, że pacjenci stoją za nim murem.

Andrzej Kazimierczuk (29 l.) ze Starej Wsi aż ściska z nerwów widły, gdy ktoś o Górze mówi łapówkarz. Cała jego rodzina leczy się u niego.

- Nigdy, przenigdy nie widziałem, żeby brał w łapę - zarzeka się młody gospodarz.

Wtóruje mu Janusz Tomczuk (39 l.). Obaj podpisywali się na liście poparcia dla wiejskiego doktora. Było na niej ponad tysiąc nazwisk. Związek Lekarzy Rodzinnych Pracodawców z Lublina zaskarżył już do sądu działania prokuratury.

- Nasz doktor to najwspanialszy człowiek na świecie, a nie żaden przestępca - mówi Tomczuk.

Śledztwo umorzone

- Nie chodzi tylko o poszkodowanego w tym wszystkim człowieka. Jutro ktoś inny może zostać potraktowany w ten sposób - tłumaczy prezes Teresa Dobrzańska-Pielichowska.

- Postanowiliśmy umorzyć śledztwo - mówi prokurator Romuald Sitarz, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Zamościu.

A doktor Góra pilnie szlifuje swój angielski. Za rok chce wyjechać na Wyspy. Tam, gdzie będą traktować go normalnie.

 

- mówi Janusz Tomczuk, gopodarz z Dołhobyczowa

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki