A duża część gości umoczyła i to jak: przyjechała limuzynami państwowymi, z państwowymi szoferami i z państwową benzyną w państwowych bakach. Wicepremiera i ministra spraw wewnętrznych Grzegorza Schetynę można by jeszcze próbować jakoś usprawiedliwiać z powodu funkcji i całodobowej opieki Borowików, która mu się po prostu należy, ale niezłomnej Julii Pitery usprawiedliwić się nie da.
Ją - tropicielkę afer i aferek - przyłapaliśmy na czymś, co sama śledzi i piętnuje. I tu niestety przez lata budowany wizerunek tej, która stoi na straży publicznego grosza, posypał się jak domek z kart. Nie wiemy, czy Pitera piła, czy nie piła na imieninach, ale kac po nich będzie długi i bolesny. Warto było?