Ten koszmar rozegrał się zaledwie w kilka minut. Cała rodzina - oprócz Claudii u rodziców mieszkali też jej dwaj bracia Maciej (21 l.) i Damian (26 l.) ze swoją rodziną - partnerką i trzyletnim synkiem - spała mocno, kiedy wczoraj około godz. 5 nad ranem doszło do pożaru. Płomienie błyskawicznie ogarnęły drewnianą konstrukcję środka budynku. Spokojny rodzinny dom w mgnieniu oka zamienił się w gorejącą pułapkę bez wyjścia.
Kto mógł, ratował się, skacząc z okien i balkonów. Ale dla trójki - chłopczyka, jego matki i dziadka - nie było niestety ratunku.
Ci, którzy wyskoczyli, trafili do szpitala. Dołączyła też do nich pani Lucyna (52 l.), żona pana Jana. Nie było jej w domu, bo wyszła do pracy, jeszcze zanim wybuchł pożar. Kiedy jednak dotarło do niej, co się stało, jej nerwy nie wytrzymały i teraz nieszczęsna kobieta wymaga lekarskiej opieki. Trudno jest pogodzić się z tą olbrzymią tragedią. Szczególnie trudno jest wyobrazić sobie horror, jaki przeżywają teraz ci, którym dane było ocaleć z koszmaru. Przecież wraz z przyjazdem Claudii i uwielbianego przez wszystkich Alanka miały zacząć się rodzinne święta. Zaczyna się za to okres rozdzierającej serca rozpaczy i desperackiej walki o to, aby jakoś po tym wszystkim zbudować życie na nowo. Bez najbliższych.
- Siostra wróciła we wtorek z Anglii do domu na święta. Odbierałem ją z lotniska. Tak się cieszyła, że pobędzie z nami te kilka tygodni - opowiada nam pan Józef, jeden z braci Claudii.
Wójt gminy Marek Jamborski obiecuje, że zrobi wszystko, aby pomóc rodzinie przetrwać tę tragedię. Apelujemy do Czytelników o pomoc.
ZOBACZ: Pożar domu w Choszcznie. Na prośbę 5-latki strażacy ratowali psa! [WIDEO]