Antoni Lepper BRAT ANDRZEJA LEPPERA: Jestem PEWIEN, ŻE SIĘ NIE ZABIŁ

2011-08-21 22:00

Byli dla siebie kimś więcej niż braćmi. Byli przyjaciółmi na dobre i na złe, a jeden za drugim skoczyłby w ogień. Dlatego Antoni, czternaście lat starszy od najmłodszego w rodzinie Andrzeja (†57 l.), nie ma wątpliwości: - On na pewno sam nie odebrał sobie życia, za dobrze go znałem. Nie wierzę, że mógł coś takiego zrobić - mówi pan Antoni.

Rozmawiali tak niedawno. Pan Antoni jeszcze pamięta głos swego brata w słuchawce. - Ze wszystkim sobie poradzę - zawsze mówił wicepremier bratu, gdy ten wypytywał go o różne sprawy. - Owszem, miał problemy, ale kto teraz ich nie ma? - retorycznie pyta Antoni i podkreśla, że nawet w najgorszych chwilach życia Andrzej się nie poddawał. Po prostu taki był. Miał duszę i charakter sportowca. - Ja podnosiłem ciężary i zainteresowałem Andrzeja boksem - mówi Antoni Lepper. To sport nauczył przewodniczącego Samoobrony rywalizacji i hartu ducha. - Nawet ostatnio brat wstawał wcześnie rano, szedł na basen i trenował. Dbał o siebie. Czy tak robi samobójca? - nie ustaje w poszukiwaniach odpowiedzi na temat tragedii pan Antoni.

Najgorsza chwila w życiu

Ten dzień, gdy dowiedział się o śmierci swojego brata, zapamięta do końca swoich dni. To jedna z najgorszych chwil w jego życiu. - Zadzwoniła do mnie siostra i powiedziała: "Andrzej nie żyje" - opowiada mężczyzna i przyznaje, że w pierwszej chwili pomyślał, że brat zmarł na serce. - Gdy dowiedziałem się, że to rzekome samobójstwo, od razu powiedziałem: nie, to niemożliwe, Andrzej tak by ze sobą nie skończył... - Antoni Lepper zawiesza głos. I dodaje, że nawet wtedy, gdy syn Andrzeja - Tomasz, był w śpiączce z powodu zatrucia, szef Samoobrony nie poddał się. Był moment, gdy zadzwonił do brata i drżącym głosem powiedział: "Antek, syn mi umiera", ale zaraz potem odganiał czarne myśli i działał.

Uratował mi życie

Antoni Lepper nie ma wątpliwości, że gdyby nie młodszy brat, już dawno nie byłoby go wśród żywych. - Kiedy byłem już na granicy śmierci z powodu choroby serca, Andrzej stanął na głowie, by mi pomóc. Załatwił mi transport lotniczy do najlepszego szpitala i operację u prof. Zbigniewa Religi. Dzięki Andrzejowi nadal żyję. On w momentach kryzysowych nie panikował, tylko działał - wspomina.

Zdaniem Antoniego Leppera nawet kłopoty finansowe nie były na tyle poważne, żeby mogły być powodem samobójstwa. - Gdy ktoś z rodziny potrzebował pieniędzy, Andrzej zawsze pomagał. Ostatnio lekką ręką dał 5 tysięcy komuś z rodziny na pomnik na cmentarzu - argumentuje brat. - Czy tak robi ktoś, kto ledwo wiąże koniec z końcem? - pyta. Opowiada, że Andrzej Lepper żył ostatnio interesami, które planował na Białorusi. - My wiemy o tartaku, który miał tam lada chwila otworzyć i z którego miał mieć dużo pieniędzy - mówi brat zmarłego polityka.

Antoni zapamięta swojego brata nie tylko jako religijnego, dbającego o prządek i rodzinę, ale także jako świetnego organizatora, który wciąż planuje. - Rozmawialiśmy o wyborach, o tym, że się do nich przygotowuje, kto i gdzie będzie na listach wyborczych - mówi Antoni Lepper.

Teraz, gdy Andrzeja nie ma, całe ich wspólne życie przelatuje mu przed oczami jak czarno-biały film. Jedna z najcenniejszych pamiątek to zdjęcie Andrzeja z Janem Pawłem II. - Dla Andrzeja Bóg był zawsze na pierwszym miejscu, był bardzo religijny. W młodości był ministrantem, chciał zostać księdzem. Nawet ze względu na głęboką wiarę nie mógł popełnić samobójstwa. Zawsze uważał to za najcięższy grzech - dodaje Antoni Lepper.

Wychowałem Andrzeja

Od czasu śmierci brata Antoni ciągle wraca pamięcią do dzieciństwa. W ich rodzinnym domu się nie przelewało. Pracujący w PGR ojciec musiał utrzymać żonę i dziewięcioro dzieci. - Żyliśmy biednie, ale to nauczyło nas pracy i szacunku do siebie - mówi pan Antoni. Pamięta, jak dziewiątka rodzeństwa czekała na ojca Jana, gdy ten wracał z pracy. - Andrzej był najmłodszy i jak to zawsze bywa w rodzinach wielodzietnych, to starsze rodzeństwo wychowuje młodsze - mówi pan Antek i wspomina, jak opiekował się bratem. Także potem, gdy już byli dorosłymi mężczyznami, a Andrzej był już w polityce, pan Antoni najmilej wspomina wspólne chwile z bratem nad rzeką. - Kąpaliśmy się w rzece, a potem szliśmy na grilla - opowiada zrozpaczony brat, który nie może sobie wybaczyć, że nie namówił brata do odejścia z polityki. - To polityka go zabiła, on nie popełnił samobójstwa - mówi na koniec.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki