Arnold ze Świdwina ZMIENIŁ PŁEĆ: Teraz już jestem prawdziwą kobietą Marleną! ZDJĘCIA!

2011-05-25 13:10

Wreszcie może odetchnąć pełną piersią. Kiedy patrzy w lustro, widzi prawdziwą kobietę. A nie - jak przez większość życia - faceta, który tylko bardzo stara się być kobietą. Lekarze odcięli jej penisa i uformowali pochwę. - W ten oto sposób Arnold ostatecznie przeistoczył się w Marlenę - mówi Marlena Boraś (38 l.) ze Świdwina (woj. zachodniopomorskie), która z powodzeniem przeszła operację zmiany płci.

Na to, by stać się prawdziwą kobietą, czekała od dziecka. Już od najmłodszych lat czuła, że to z dziewczynkami ma więcej wspólnego niż ze szkolnymi kolegami.- Urodziłam się jako chłopiec przez przypadek - twierdzi Marlena. - Wszystko w moim życiu było nie tak. Próbowałam popełnić samobójstwo. I to niejeden raz. Dopiero kiedy dowiedziałam się, że mogę mieć operację i pozbyć się penisa, w przyszłości żyć i kochać się jak prawdziwa kobieta, zaczęłam wierzyć, że moje życie może mieć jeszcze sens. 

Najpierw do sądu

Proces przeobrażania Arnolda w Marlenę "Super Express" z uwagą śledził od prawie dwóch lat. Na początek trzeba było sądownie zmienić płeć. I oczywiście uzyskać pozytywną opinię lekarzy. Medycy musieli stwierdzić, że zmiana płci nie jest tylko chwilowym kaprysem Arnolda-Marleny. Na szczęście specjaliści z Zakładu Psychosomatyki, Seksuologii i Patologii Więzi Międzyludzkich w Warszawie orzekli, że w tym przypadku operacja jest zasadna.

ZOBACZ - mocne zdjęcia Arnolda, który zmienił płeć +18!

Na tej podstawie Sąd Okręgowy w Koszalinie wydał rok temu upragnioną przez Marlenę decyzję. Oficjalnie została uznana za kobietę. Wyrobiła sobie nowy dowód osobisty.

- Wtedy już przygotowałam się do operacji. Cały czas brałam leki hormonalne. I w końcu się doczekałam - mówi Marlena. - Operowało mnie dwóch chirurgów przez sześć godzin i 40 minut. Po zabiegu pozostała mi tylko malutka blizna na wzgórku łonowym. Trochę bałam się powrotu do rodzinnego Świdwina. Tego, że ludzie mnie będą wytykać palcami, że będą wobec mnie agresywni. Ale jestem tu akceptowana, szczęśliwa i pozytywnie nastawiona do życia. Bo ja tak naprawdę dopiero co się narodziłam na nowo.

Jak Marilyn Monroe

Marlena czuje się kobietą spełnioną. Ale to, co dobre, można przecież jeszcze troszkę udoskonalić. Dlatego zastanawia się nad poprawieniem swojej urody. U chirurga plastycznego.

- Chciałabym podnieść sobie powieki, uwidocznić policzki, skorygować skronie, przeszczepić włosy - mówi rozmarzona. - A nos chcę mieć taki, jak Marilyn Monroe. To właśnie na cześć tej aktorki wybrałam imię - Marlena.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki