Bank dał mi kredyt, którego nie da się spłacić

2013-02-04 18:07

Historia Urszuli Przygodzkiej (54 l.) z Łodzi to ostrzeżenie dla tych wszystkich, którzy biorą kredyt w banku. Żeby dokładnie czytali umowę, którą podpisują. Pani Urszula wraz z mężem Bogdanem (55 l.) pod koniec lat 90. zapożyczyli się w PKO BP. Wzięli 38 tysięcy złotych. I choć spłacili już 82 tysiące, to ich zadłużenie cały czas rośnie. Bo tego kredytu spłacić się nie da! Dziś mają do oddania jeszcze 127 tysięcy złotych!

Na początku wszystko wyglądało świetnie. W 1997 roku Urszula Przygodzka i jej mąż postanowili zamienić ciasne mieszkanie w jednej z łódzkich kamienic na trzypokojowe lokum w blokach.

W PKO BP dostali 38 tysięcy złotych kredytu. Z własnych oszczędności dopłacili resztę i kupili wymarzone mieszkanie.

Bank nie przedstawił im harmonogramu spłaty rat, a ich wysokość co miesiąc miała być obliczana na podstawie bardzo skomplikowanego wzoru matematycznego.

Raty w wysokości około 300-400 zł, na podstawie blankietów z banku płacili regularnie. Ale szybko okazało się, że zadłużenie zamiast maleć - rośnie. A to dlatego, że według umowy kredytobiorca spłaca tylko część odsetek w danej racie. Pozostała część odsetek jest doliczana do kwoty głównej kredytu. - Straciłam zdrowie, rodzinę i kupę pieniędzy - załamuje ręce pani Urszula.

- W naszym małżeństwie zaczęły się kłótnie i awantury. Pięć lat temu rozwiedliśmy się, a komornik wysysa z nas pieniądze.

W końcu Pani Urszula i były mąż poszli do sądu walczyć o sprawiedliwość. Powołany do sprawy biegły sądowy uznał, że tego kredytu nie da się spłacić, a przygotowana przez doradcę kredytowego symulacja wykazuje, że po stu latach spłacania kredytu zadłużenie wzrośnie do... 57 milionów złotych.

Bank nic sobie do zarzucenia nie ma. - To jest kredyt przygotowany dla osób z niską zdolnością kredytową - mówi Marek Trębala, pełnomocnik banku. - Uważamy, że to prawidłowa oferta, ale jesteśmy zainteresowani jej zakończeniem.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki