Bartek od dzieciństwa interesował się motoryzacją. Pojazdy na dwóch i czterech kółkach nie miały dla niego tajemnic. Ujeżdżał je, grzebał im w silnikach, marzył o rajdach. Dlatego też jako kierunek studiów wybrał mechanikę i budowę maszyn. A że miał przy tym duszę artysty - w wolnych chwilach oddawał się pasji malowania. I nagle wszystko to legło w gruzach przez potworny wypadek. Jechał motocyklem, gdy drogę zajechała mu osobówka. Aby się ratować, odbił na pobocze i uderzył w stalową barierkę. Jej ostre krawędzie dosłownie odcięły mu obie ręce...
Zobacz: Dzieci w wieku 9 i 10 lat ZMASAKROWAŁY ciężarną kotkę. Biły, kopały i jeździły po niej rowerem
- Kiedy minął szok i zdałem sobie sprawę z mojego kalectwa, stanęło przede mną pytanie, jak dalej żyć. Załamanie? O tym nie mogło być mowy! Na początek postanowiłem wrócić do malarstwa - opowiada pan Bartek. Trudne okazało się już samo trzymanie pędzla stopą. Dopiero po kilku latach tytanicznej pracy doszedł do takiej wprawy jak sprzed wypadku. I wtedy postanowił pójść o krok dalej i spełnić swoje największe marzenie - zostać kierowcą sportowym.
Najpierw nauczył się prowadzić zwykłe auto. Jak? Biegi i kierownicę obsługiwał stopą! Gdy upewnił się, że nie odstaje na drodze od innych kierowców, sięgnął po licencję Międzynarodowej Federacji Sportów Samochodowych. Zdobył ją w 2011 roku. Dziś rywalizuje w wyścigach torowych, a jego specjalnością jest drift, czyli kontrolowany poślizg. - Gdy siedzę za kierownicą, świat nie ma dla mnie żadnych barier - mówi z uśmiechem.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail