Będę bronił IPN-u

2008-09-05 12:00

Nie możemy dopuścić, aby koalicja PO-PSL zlikwidowała Instytut Pamięci Narodowej - mówi publicysta "Rzeczpospolitej" Bronisław Wildstein.

"Super Express": - PO i PSL wysuwają różne plany dotyczące reformy Instytutu Pamięci Narodowej. Proponują np. kosztowne otwarcie archiwów, wprowadzenie procedury obrony dla osób podejrzewanych o współpracę z PRL-owskimi służbami specjalnymi, a nawet wydzielenie z IPN Komisji Ścigania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu. Jak pan ocenia takie pomysły?

Bronisław Wildstein: - Obecne majstrowanie przy IPN-ie jest bardzo niepokojące. Zwłaszcza że instytucja ta, prowadząc swoją bezinteresowną działalność badawczą, naraziła się wielu ludziom...

- A konkretnie?

- Odsłanianie najnowszej historii Polski nie jest bezbolesnym procesem. Stąd też się biorą pokrzykiwania tych wszystkich, którzy obawiają się ujawniania prawdy.

- Do czego to może prowadzić?

- Obawiam się, że jest to zakamuflowana próba marginalizacji lub nawet likwidacji Instytutu.

- Pojawiły się komentarze, że do radykalizacji przeciwników IPN przyczyniła się książka "SB a Lech Wałęsa"...

- Wydana przez IPN publikacja o Lechu Wałęsie jest naukową, sensowną książką, która opisuje pewne aspekty funkcjonowania jednej z najbardziej znaczących postaci w najnowszej historii naszego kraju, wobec której trudno stosować jakąkolwiek taryfę ulgową. Przecież nie można przemilczać faktów, w tym tych, które obciążają. Ale oczywiście należy zważyć na szali historii rzeczy wielkie, których dokonał, oraz właśnie te, które były złe. Istotą instytutu badawczego nie jest cenzurowanie i przemilczanie, ale właśnie jak najpełniejsze oświetlanie wszystkich fragmentów działalności - również tych trudnych i wstydliwych.

- Ale pojawiły się przecież zarzuty o nierzetelności tej publikacji...

- Trzeba widzieć to w rozsądnych proporcjach, czyli pamiętać też o innych poważnych książkach naukowych wydanych przez IPN, którym nikt nie zarzucał nieprawdy. Zresztą z tą książką jest podobnie - mało kto twierdzi, że propaguje nieprawdę. Najwięcej pretensji dotyczy tego, że nie jest inną książką - że nie jest całościową biografią Wałęsy. Ale, po pierwsze, takie biografie już powstawały. Po drugie - ci, którzy tak mówią, sami powinni je pisać, skoro uważają, że taka książka jest potrzebna. A po trzecie, zarzucanie tym historykom braku warsztatu - bo również pojawia się taki argument - jest poważnym nieporozumieniem. Ale wracając do wyjściowego pytania - tak, na pewno książka o Wałęsie napędziła strachu ludziom, którzy chcą unikać takich tematów.

- Dlaczego Lech Wałęsa nie znalazł się na liście poszkodowanych?

- Nieumieszczenie go na tej liście jest efektem ustawy, przy tworzeniu której notabene uczestniczyła również Platforma Obywatelska. Gdyby IPN umieścił Lecha Wałęsę na tej liście, złamałby ustawę.

- Czyli - konkludując - osoba Lecha Wałęsy może doprowadzić do zniszczenia IPN?

- Nie ulega wątpliwości, że postać Lecha Wałęsy została wciągnięta w rozgrywkę polityczną. Proszę zwrócić uwagę na to, że prym w powoływaniu się na sztandary byłego przewodniczącego NSZZ "Solidarność" wiedzie teraz "Gazeta Wyborcza", która swego czasu przodowała w tym, aby niedobrze o nim pisać. Na łamach tej gazety doszło do radykalnej zmiany opcji.

- O co więc chodzi w sprawie Wałęsy?

- W sprawie Wałęsy nie chodzi o Wałęsę. Chodzi o zamknięcie archiwów - dokumentacji po byłej Służbie Bezpieczeństwa - i uniemożliwienie odsłonięcia tej prawdy, która jest niewygodna dla bardzo wpływowych ludzi w Polsce.

- Wróćmy do listy poszkodowanych. Czy nieumieszczenie na niej premiera Tadeusza Mazowieckiego również jest działaniem zgodnym z ustawą?

- Trudno mi powiedzieć. Komentując sprawę bez znajomości przyczyn, dołączyłbym do chóru notorycznych krytyków IPN-u. Nie wpisując Mazowieckiego na listę poszkodowanych, Instytut widocznie musiał mieć jakieś powody. Dajmy w spokoju pracować tej instytucji.

- Bogdan Klich, minister obrony narodowej w rządzie Platformy Obywatelskiej, inaugurując kilka dni temu budowę Muzeum II Wojny Światowej na Westerplatte, mówił, że wpisuje się to w ideę tzw. polityki historycznej. Jak to się ma do operacji np. wokół IPN?

- Z jednej strony Platforma atakuje politykę historyczną swoich poprzedników - a polityka ta teoretycznie powinna być wyjęta z partyjnych zmagań - i nie rozwija tych inicjatyw, które już w sposób sensowny zostały podjęte wcześniej, np. Muzeum Historii Polski. Z drugiej strony wysuwa nowe inicjatywy. Jest to jakieś rozdwojenie jaźni. Albo spójrzmy na to inaczej - są ludzie, dla których historia jest pociągająca. Ale nie każdy okres...

- Czy chodzi panu o to, że bitwa pod Grunwaldem jest w porządku, bo architekci tego zwycięstwa nie dość, że już nie żyją, to też nie mają swoich teczek, zaś około lat 70. XX wieku zaczyna się okres grząski, bo sięgający teraźniejszości?

- Otóż to. Prawda o historii najnowszej może być dla wielu ważnych ludzi zbyt niebezpieczna. Dlatego podejmują próby zmonopolizowania ocen lub zablokowania dostępu do dokumentów.

- Podczas obchodów rocznicy Porozumień Sierpniowych wygwizdany został jeden z bohaterów tamtych wydarzeń, a obecnie marszałek Senatu Bogdan Borusewicz. Czy obozu postsolidarnościowego nie stać na jeden panteon bohaterów?

- Historia ma kilka wymiarów. Jednym z nich jest darzenie kultem bohaterów oraz społecznych doświadczeń - takich jak Solidarność. Tutaj powinny ustąpić wszelkie współczesne różnice partyjne, powinniśmy wspólnie zrozumieć i docenić wielkość tego ruchu i tworzących go ludzi, choćby nie wiem, jak teraz się różnili. Inny wymiar tej sprawy jest taki, że pamięć o historii nie może blokować i uniemożliwiać pracy historykom, których zadaniem jest pokazanie wszystkich aspektów minionych wydarzeń. Prawdziwa wielkość - a taką wielkością na pewno była Solidarność - obroni się sama. Nie potrzebuje pomocników, którzy tak naprawdę próbując blokować wiedzę o niej, wystawiają na szwank pamięć.

Bronisław Wildstein

Publicysta "Rzeczpospolitej", pisarz. W PRL działacz Solidarności, przyjaciel zamordowanego przez SB Stanisława Pyjasa, współtworzył krakowskie NZS. Ma 56 lat

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki