Nie bronił ich i nie tłumaczył bezsensownie, że byli zmęczeni. Nie próbował mydlić oczu, że to przecież nic takiego, albo udawać, że nasza publikacja to paskudna nagonka na jego gabinet. Twardo i zdecydowanie przyznał, że urzędnicy państwowi tak postępować nie powinni (użył określenia "krępujący fakt"). I zapowiedział, że zwróci ministrom kategorycznie uwagę.
To chwalebna postawa szefa rządu. Potrafił przyznać się do błędu. Potrafił publicznie skrytykować swoich ludzi. Potrafił w końcu dostrzec szerszy problem i zapowiedział, że należy stworzyć "bardziej jednoznaczne reguły korzystania z instrumentów przynależnych władzy, takie jak samochody służbowe". Takie prawne uregulowanie jest oczywiście niezbędne. Ale jak zauważył sam premier, ważne jest również wyczucie i kwestia przyzwoitości urzędników państwowych. A tego nie da się zadekretować żadną ustawą czy rozporządzeniem.
Wierzę, że wczorajsza zdecydowana postawa Donalda Tuska spowoduje, że to wyczucie i przyzwoitość się poprawią. Choć może to tylko moje pobożne życzenia.