Józef i Stanisław mieszkają w starym domu we wsi Sokoły (woj. warmińsko-mazurskie). Po wojnie elektryfikacja ominęła ich rodzinę i tak jest do dziś. Obaj bracia są starymi kawalerami.
Nie ma kobiety, bo nie ma prądu
- No bo która chciałaby żyć bez prądu jak jakiś jaskiniowiec?! - pytają z goryczą.
- Chodziło się na różne zabawy, nie powiem. Było mnóstwo pięknych, mądrych dziewcząt. Ale żadna nie chciała tu zamieszkać! - wspomina Józef. I wzdycha: - Co to za życie bez baby?! A nie ma kobiety, bo nie ma prądu!
I ze wszystkimi babskimi czynnościami, jak pranie, gotowanie czy sprzątanie, bracia muszą się uporać sami. Nie jest to łatwe. Jedzenie zamiast w lodówce trzymają w ziemiance, a pranie robią na metalowej tarze.
Dyżury przy lampie naftowej
Od zawsze w ich domu była lampa naftowa.
- Jak byliśmy mali, były przy niej dyżury. Każdy miał swój czas na odrabianie lekcji - opowiada Józef. - Mama po nocach cerowała przy niej ubrania. Wychowaliśmy się bez cywilizacji. Jak dzikusy, w naturalnych warunkach, ekologicznie - śmieje się.
Ich rodzice za poprzedniego ustroju starali się o podłączenie elektryczności. Na próżno. - Mama wiele razy chodziła zapłakana do sołtysa, burmistrza, zakładu energetycznego. Mówili, że nie stać ich na pociągnięcie dwóch kilometrów linii - żali się Józef.
Z czasem ich rodzeństwo rozeszło się po świecie, a on i Stanisław zostali na ojcowiźnie.
Wszystko robią na pół gwizdka
Przez brak prądu wszystko w życiu robią na pół gwizdka.
- Hodujemy krowy, ale nie możemy kupić sprzętu do chłodzenia mleka, bo do czego podłączyć?- mówi Stanisław.
Czy jest jakieś wyjście z tej beznadziei?
Bracia wierzą, że ich los się w końcu odmieni.
- Jeszcze nie czas umierać - śmieje się Stanisław.
Znowu napisali pismo do zakładu energetycznego w Ełku.
- Rozpatrzymy prośbę braci - mówią w zakładzie.
- Może tym razem o nas pomyślą. Z prądem łatwiej nam będzie założyć rodzinę - uśmiecha się filuternie Stanisław.