Chciał być dobrym człowiekiem i zginął

2009-09-04 14:00

Jak niesprawiedliwy może być los! Ariel P. (†28 l.) ponad połowę swojego dorosłego życia spędził za kratami za napady na bezbronnych ludzi i handel narkotykami. Gdy w końcu bandyta zakochał się we Violetcie i postanowił żyć uczciwie, zginął zadźgany nożem. I to dlatego, że stanął w obronie kolegi!

Ariel P. (†28 l.) mieszkał w Stargardzie Szczecińskim. - To był postrach ulicy! Wielki, wytatuowany, agresywny - opowiada sąsiad Ariela z osiedla. - Kradł, napadał. A potem trafiał do więzienia i wychodził... I tak w kółko - dodaje mężczyzna. Na szczęście po ostatniej odsiadce, prawie dwa lata temu Ariel spotkał na swojej drodze miłość życia - Violettę. Obiecał ukochanej, że zrobi wszystko, by już do więzienia nie wrócić.

- Związał się na stałe ze starszą od siebie Violettą, która sama wychowywała dwóch nastoletnich synów. Dzięki pomocy przyjaciela znalazł pracę i zaczął prowadzić normalne życie - opowiada przyjaciółka Ariela, Dorota (32 l.). Niestety, sen byłego bandyty o normalnym życiu prysnął jak bańka mydlana.

Kilka dni temu Ariel znalazł się w niewłaściwym miejscu, o niewłaściwej porze. Mężczyzna zauważył, jak znany w Stargardzie gangster Norbert B. (29 l.) o pseudonimie Buszmen rzucił się na 50--latka.

Ariel nie mógł patrzeć, jak bandyta zadaje cios za ciosem starszemu od siebie mężczyźnie. W końcu nawrócony kryminalista stanął w obronie ofiary "Buszmena". Między mężczyznami doszło do szarpaniny. Norbert B., który nie miał szans w walce na pięści, sięgnął po nóż. Z morderczą dokładnością zadał Arielowi cios prosto w serce.

Zanim Ariel P. stracił przytomność, wyszeptał, że bardzo kocha Violettę. Chwilę później wydał z siebie ostatnie tchnienie.

Morderca - Norbert B. (29 l.) trafił w ręce policji dwa dni po zabójstwie. - Miał wielkie szczęście, policjanci uratowali mu życie, bo chłopaki z osiedla postanowili sami wymierzyć sprawiedliwość - opowiada jeden z przyjaciół ofiary. Zabójcy grozi dożywocie.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki