Zaawansowany parkinson zawładnął panią Ewą całkowicie. Nie chodzi i z trudem wypowiada słowa. Jest jednak całkowicie sprawna intelektualnie, co jeszcze zwielokrotnia jej cierpienia. Dużo czyta, ogląda TV, słucha radia. Tęskni za tym, co dzieje się na zewnątrz.
- Ostatni raz była wśród ludzi miesiąc temu. I to tylko dlatego, że przyjechała po nią karetka pogotowia i zawiozła na badania do szpitala - mówi smutno jej mąż. Jeszcze rok temu dawał radę pomóc jej w zejściu na dół. Kilka miesięcy temu dowiedział się, o schodołazie. Zmyślnym urządzeniu na gąsienicach, do którego mocuje się wózek i zjeżdża z nim na dół.
- Mieliśmy takie coś na próbę. Wspaniałe urządzenie - rozmarza się pan Tadeusz. Udało mu się nawet przekonać pośrednika, żeby sprzedał mu urządzenie powystawowe za cenę 5,5 tys. zł, zamiast ponad 8 tys. - Niestety, nie stać mnie, żeby je kupić....
W lutym tego roku złożył do lubelskiego MOPR podanie o dofinansowanie z funduszu PFRON. - Dofinansowanie do schodołazu przyznawane jest w pierwszej kolejności osobom uczącym się i aktywnym zawodowo - przeczytał ze zdumieniem w piśmie od MOPR, uzasadniającym negatywne rozpatrzenie sprawy. Tego pan Tadeusz nie może zrozumieć. - My, nieproduktywni, powinniśmy jak najszybciej umrzeć - mówi smutno, spoglądając na swą żonę zapatrzoną w to, co dzieje się za balkonem.