Dla urzędników jesteśmy za starzy, żeby wychodzić z domu

2016-07-04 4:00

Tadeusz Naftyński (69 l.) z Lublina z miłością i oddaniem patrzy na swą chorą na parkinsona żonę Ewę (70 l.). Czuje się bezradny, widząc, jak jego ukochana, z którą jest od 47 lat, więdnie uwięziona na trzecim piętrze ich mieszkania. Ratunkiem byłby schodołaz, którym mógłby zwozić ją na spacery, jednak lubelski MOPR (Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie), który kochający mąż prosi o pomoc w zakupie urządzenia, ucina krótko: dla takich jak oni nie ma pieniędzy.

Pożyczyłam pieniądze, straciłam zasiłek

i

Autor: Archiwum serwisu Pożyczyłam pieniądze, straciłam zasiłek

Zaawansowany parkinson zawładnął panią Ewą całkowicie. Nie chodzi i z trudem wypowiada słowa. Jest jednak całkowicie sprawna intelektualnie, co jeszcze zwielokrotnia jej cierpienia. Dużo czyta, ogląda TV, słucha radia. Tęskni za tym, co dzieje się na zewnątrz.

- Ostatni raz była wśród ludzi miesiąc temu. I to tylko dlatego, że przyjechała po nią karetka pogotowia i zawiozła na badania do szpitala - mówi smutno jej mąż. Jeszcze rok temu dawał radę pomóc jej w zejściu na dół. Kilka miesięcy temu dowiedział się, o schodołazie. Zmyślnym urządzeniu na gąsienicach, do którego mocuje się wózek i zjeżdża z nim na dół.

- Mieliśmy takie coś na próbę. Wspaniałe urządzenie - rozmarza się pan Tadeusz. Udało mu się nawet przekonać pośrednika, żeby sprzedał mu urządzenie powystawowe za cenę 5,5 tys. zł, zamiast ponad 8 tys. - Niestety, nie stać mnie, żeby je kupić....

W lutym tego roku złożył do lubelskiego MOPR podanie o dofinansowanie z funduszu PFRON. - Dofinansowanie do schodołazu przyznawane jest w pierwszej kolejności osobom uczącym się i aktywnym zawodowo - przeczytał ze zdumieniem w piśmie od MOPR, uzasadniającym negatywne rozpatrzenie sprawy. Tego pan Tadeusz nie może zrozumieć. - My, nieproduktywni, powinniśmy jak najszybciej umrzeć - mówi smutno, spoglądając na swą żonę zapatrzoną w to, co dzieje się za balkonem.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki