Grajmy w pierwszej lidze UE

2008-11-13 3:00

Sukces czy porażka - prezydencką galę z okazji święta 11 Listopada oceniają politycy PO i PiS

Takie okazje jak uroczystości 90. rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości zawsze są dobre do rozmów z naszymi zagranicznymi partnerami i budowania wizerunku Polski. Jednak frekwencja podczas prezydenckiej gali, zwłaszcza jeżeli chodzi o Europę Zachodnią, wyraźnie zawiodła. Prócz tego goście byli reprezentowani na szczeblach poniżej zapowiedzi i oczekiwań organizatorów.

Nie chodzi oczywiście o to, aby pomniejszać znaczenie państw Grupy Wyszehradzkiej, Bałtów czy Ukrainy. Ale Polska powinna starać się grać w pierwszej lidze w skali całej Unii Europejskiej, a nie tylko na jej wschodniej flance.

Może za późno zabrano się za organizację uroczystości 90. rocznicy polskiej niepodległości. A może jest tak, że dzisiejszy obraz naszego kraju nie zachęca do wizyt. Mam na uwadze rozdwojenie władzy wykonawczej i spory wokół polityki zagranicznej. Potencjalni goście mogli się wahać, czy rozmawiać z nami, a jeśli tak - to z kim? Może woleli nie przyjeżdżać, żeby nie opowiadać się po żadnej ze stron. Podejrzewam, że zamieszanie w Polsce związane z kryzysem kompetencyjnym jest dla nich żenujące. Dodatkowym niesprzyjającym czynnikiem powodującym absencję wielu głów państw w warszawskim Teatrze Wielkim mogło być to, że świat polityki międzynarodowej działa teraz tak szybko, że na bale w stylu Kongresu Wiedeńskiego po prostu nie ma czasu. Zostaje miejsce tylko na spotkania ściśle robocze.

Jacek Saryusz-Wolski. Eurodeputowany, Platforma Obywatelska. Ma 60 lat

To było duże wydarzenie

Prezydencka gala była dużym wydarzeniem międzynarodowym, bo uczestniczyło w niej kilkadziesiąt delegacji zagranicznych. Szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że dzień odzyskania przez Polskę niepodległości przypada na ten sam czas, kiedy w wielu krajach Europy obchodzone jest zakończenie I wojny światowej. Myślę, że faktem, który nie powinien mieć miejsca, było to, że oficjalni przedstawiciele rządu dystansowali się od uroczystości zorganizowanych przez Pałac Prezydencki. Prócz tego, że jest to bardzo nieprofesjonalne, świadczy dodatkowo o nowej, bardzo złej jakości w polskiej polityce. Zamiast współpracy z prezydentem rząd wybrał demonstrację.

Nie zgadzam sie z opinią, że do Warszawy przyjechał drugi - trzeci garnitur światowych przywódców. Brałem osobiście udział w bardzo wielu uroczystościach na świecie - właśnie takich, gdzie delegacje były na różnym szczeblu, zależnie od zwyczajów panujących w poszczególnych państwach. A w gali w Teatrze Wielkim uczestniczyły - jeśli się nie mylę - 32 delegacje, w dużej części kierowane przez prezydentów, premierów lub szefów którejś z izb parlamentu. Jeśli dodamy do tego przywódców, którzy byli obecni na innych uroczystościach tego dnia, to nie mam wrażenia, żeby tu były jakieś niedostatki. Nigdy nie jest tak, że kilkudziesięciu przywódców ma o tej samej godzinie czas i możliwość przylecieć do jednego miejsca. Przebieg uroczystości i skład delegacji wskazywał raczej na to, że wiele osób tak postarało się ułożyć swój kalendarz, żeby być wówczas w Polsce.

Paweł Kowal. Były wiceszef MSZ, poseł PiS. Ma 33 lata

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki