Kamil Durczok i afera Wprost. Czy "Służby specjalne" mają coś wspólnego ze sprawą Durczoka?

2015-02-24 11:55

Afera Durczoka, którą rozpętał Wprost swoim artykułem "Ciemna strona Kamila Durczoka" stawia więcej pytań niż odpowiedzi. Niejasna sytuacja przedstawiona przez Wprost, oskarżenia, które płyną w kierunku szefa Faktów, Durczok, który zasłabł i następnie ląduje w szpitalu.

Służby specjalne Patryka Vegi to jeden z najgłośniejszych polskich filmów 2014 roku, w którym reżyser zawarł kilka wątków. Jednym z nich było zabójstwo polityka. Ktoś go poćwiartował, a ciało wrzucił do beczki. Cały proceder miał zająć kilka godzin. W filmie pokazane jest, jak służby wrabiają w zabójstwo syna zabitego polityka, robią z niego osobę niepoczytalną, po czym ostatecznie zostaje uznany za winnego i umieszczony w zamkniętym zakładzie psychiatrycznym. To nie koniec, "Białko", którą gra Olga Bołądź, w kolejnej scenie, rozmawia z szefem stacji telewizyjnej i mówi, że ma on nie puszczać materiału o tej sprawie, który przygotowują dziennikarze jego stacji. - Jak kot Spaślak (...) Na końcu zawsze okazywało się, że za wszystkim stoi kot Spaślak - odpowiada szef stacji.

Afera Wprost z Durczokiem

W lutym 2015 roku wychodzi druzgoczący w oczach opinii publicznej materiał we Wprost o Kamilu Durczoku. Durczok w tygodniku Latkowskiego pojawia się na okładce z tytułem "Ciemna strona Kamila Durczoka", a w środku znajdujemy artykuł o "poważnych kłopotach szefa Faktów", który "ucieka z mieszkania, w którym znaleziono biały proszek". Tydzień wcześniej we Wprost ukazuje się materiał o molestowaniu w stacji telewizyjnej - w artykule nie ma żadnych nazwisk, nazwy stacji telewizyjnej, żadnych faktów, które mogłyby uwiarygodnić historię, a na pewno nie pada w nim nazwisko Durczoka. Po drugim artykule Durczok zabiera głos w radiu Tok FM, po audycji Durczok słabnie i ląduje w szpitalu. Pojawia się wiele pytań: czy ktoś chce wrobić Durczoka, a jeśli tak, to dlaczego? Kto ma w tym interes?

Dodatkowo, w kontekście afery, w której centrum znalazł się Durczok, pojawiły się głosy, że wyjście sprawy w tym momencie to plan na osłabienie giganta, czyli TVN-u. Atak na Durczoka wzbudził niezdrowe zainteresowanie prywatnym życiem jednego z filarów TVN, a co za tym idzie - wycena spółki spadła o prawie 60 milionów złotych.

- Istnieje możliwość, że afera z udziałem Durczoka wpłynie na wartość spółki i o ten kontekst można pytać. Szczególnie, że mamy proces finalizacji sprzedaży TVN. Uderzenie w Durczoka jest więc wymierzalne w pieniądzach - mówił w rozmowie z Super Expressem prof. Wiesław Godzic (62 l.), medioznawca. Inne zdanie ma Łukasz Kosiarski z DM BZ WBK - Nie przeceniałbym wpływu kontrowersji wokół jednego pracownika na wycenę spółki wartej kilka miliardów złotych. Zwłaszcza że Kamil Durczok w redakcji „Faktów” ma zastępców i potencjalnych następców, więc jego problemy nie zagrażają temu programowi. Tym bardziej ich wpływ na sprzedaż TVN może być jedynie minimalny - powiedział Kosiarski w rozmowie z Wirtualnemedia.pl.

Zobacz też: Afera Durczoka we Wprost. Biznesmen Zbigniew Tomczak doniósł Wprost na szefa Faktów!

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki