Wczoraj ujawniliśmy, że stołeczna prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa w sprawie ewentualnego molestowania seksualnego w TVN. Według "Wprost" miał się go dopuścić właśnie Durczok.
Stołeczni śledczy analizowali raport specjalnej komisji, która powołana została w TVN. I wiemy, co się znalazło w tym dokumencie. Otóż, jak powiedzieli nam śledczy, Kamil Durczok miał wysyłać SMS-y, w których proponował spotkania, a nawet romans. Zaprosił także jedną z podwładnych na spotkanie. Jednak to, co dla TVN było pretekstem do zwolnienia dziennikarza, dla śledczych okazało się zgoła odmiennym materiałem dowodowym. Według przepisów Kodeksu karnego, ani propozycja romansu złożona przez Durczoka, ani próba umówienia się z podwładną nie jest przestępstwem. - W naszej ocenie te przypadki nie wyczerpują znamion żadnego przestępstwa. Nie złamano prawa. I dlatego prokurator odmówił wszczęcia śledztwa - argumentuje Przemysław Nowak.
Jak ustalił "Super Express", odmowa wszczęcia śledztwa będzie przesłana do TVN z prośbą o przekazanie jej dwóm pracownicom, którym Durczok składał propozycje spotkań. Będą one mogły złożyć zażalenie na decyzję prokuratury. Wczoraj rzecznik stacji Emilia Ordon ponownie odmówiła komentarza w tej sprawie. A Kamil Durczok będzie walczył o dobre imię w sądzie. Przypomnijmy, że jego mecenas (rozmowa z nim obok) złożył już dwa pozwy, w których domaga się od tygodnika i dziennikarzy "Wprost" w sumie 9 mln zł odszkodowania.