– Wcześniej nawet nie myślałem, że osiągnę taki wynik – przyznaje Robert Ratajczak, wielokrotny reprezentant Polski. – Do startu przygotowywałem się przez kilka tygodni. Trenowałem sześć dni w tygodni. Trening na siłowni, trening szybkościowy, szlifowanie techniki. Wbrew pozorom w tym sporcie nie wystarczy mieć siłę. O końcowym rezultacie decyduje technika. W sobotę, przed europejskimi rozgrywkami, lekko nie było. Mieliśmy mokre drewno. Wielu zawodników uszkodziło na nim sprzęt. Ten, którego używamy, to nie są zwykłe, nawet najlepsze siekiery z marketu. Cena wyczynowej siekiery zaczyna się od 2,5 tys. zł. W świecie jest tylko dwóch producentów takiego sprzętu. Mam kilka takich siekier. Tym sportem, na co dzień zawodowo pracuję w budownictwie – „w betonie”, pasjonuję się już od prawie 10 lat. Ludzie lubią oglądać zmagania drwali, bo to jest widowiskowe przedstawienie. A ja lubię w nim uczestniczyć.
W niedzielę (7 października) zawodnicy będą rywalizować nie tylko o medale, ale o wejście do światowego finału Stihl Timbersports Champions Trophy. W tym sportowym w sportowym cięciu i rąbaniu drewna na czas startuje się w czterech konkurencjach. Nie ma przerw między nimi. Zawodnicy mają m.in. przerąbać leżącą kłodę, w innej wyciąć dwie kieszenie, umieścić w niej deski i stojąc na wysokości 2,80 m odrąbać siekierą wierzchołek kłody. Trzeba także piłą łańcuchową o mocy ponad 60 KM i ciężarze 30 kg oraz prędkości łańcucha tnącego z szybkością 260 km/h odciąć od kłody trzy krążki drewna. Wbrew pozorom wśród uprawiających sportowe drwalstwo niewielu jest tych, którzy na co dzień żyją z wyrębu lasów. Najczęściej są to strażacy. Nieformalny wicemistrz Polski Robert Ratajczak jest wyjątkiem w tym gronie.