KOLEJE ŚLĄSKIE: Niedoszły KSIĄDZ, MENADŻER i DZIAŁACZ SPORTOWY czyli BARWNE CV byłego prezesa spółki

2012-12-17 13:51

Kariera Marka Woracha na stanowisku prezesa Kolei Śląskich trwała ponad półtora roku, ale zasłynie odejściem w nefraligicznym dla spółki momencie. Od poniedziełku ruch pociągów w regionie jest sparaliżowany, dziennie odwołanych jest blisko sto składów. Kim jest człowiek, za którego rządów śląskich pasażerów spotkał kolejowy horror?

Jak podaje gazeta.pl, dorosłe życie Worocha otwiera rozdział "seminarium". Kilka lat przygotowywał się do kapłaństwa, zrezygnował tuż przed święceniami. Powodem było załamanie nerwowe. Postanowił zająć się biznesem.. Ukończył podyplomowe studia menedżerskie oparte o program MBA w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie. Jego karierę w zarządzaniu trudno jednak uznać za sukces.

W latach 2002-2003 był wiceprezesem, a potem prezesem zarządu Przedsiębiorstwa Robót Kolejowo-Budowlanych SA w Sosnowcu. Spółka nie radziła sobie na rynku miała wielomilionowe zobowiązania i nie zdobywała nowych zleceń. W 2004 r. Worach musiał złożyć wniosek o upadłość firmy.
Okazało się, że nieprawidłowości jest więcej. Przez kilkanaście miesięcy spółka nie odprowadzała składek na ubezpieczenia zdrowotne i społeczne pracowników. Sprawą zajął się ZUS. Zaległe zobowiązania wyliczył na ponad 600 tys. zł. i chciał ściągnąć dług z majątku członków zarządu. W 2008 r. ZUS uznał, że Marek Worach musi zapłacić ponad 220 tys. zł zaległych składek. Od decyzji odwołał się, tłumaczą, że cierpi na chorobę psychiczną i z tego powodu nie powinien ponosić odpowiedzialności finansowej.

Diagnozę w 2011 roku potwierdzili biegli: choroba dwubiegunowa w fazie remisji (naprzemienne epizody depresji i manii). Psychiatrzy orzekli, że cierpiał już na nią, kiedy kierował PRKB, Jako dowód wymieniają m.in.: zawieranie przygodnych znajomości, snucie nierealnych planów, pożyczanie pieniędzy czy nadużywanie alkoholu.

Choroba trwała dwa lata, Worach trafił nawet do szpitala na oddział psychiatryczny. Wyszedł jednak tego samego dnia - wypisała go żona na własną rośbę.
Odpowiedzialności finansowej uniknął, bo - jak stwierdzono - "nie mógł w pełni świadomie i swobodnie wyrażać woli i podejmować decyzji z uwagi na stwierdzoną jednostkę chorobową".

Menadżerskimi zdolnościami Marek Worach nie wykazał się też w spółce Kopex Leasing Service, która zajmowała się leasingowaniem środków transportu. Już od kilku lat przed sądem w Katowicach toczy się proces w sprawie strat na jakie, jako prezes, miał narazić spółkę. Chodzi o ponad 1,6 mln zł. Prokuratura zarzuca mu, że za 1,5 mln zł kupił m.in. maszyny i sprzęt o wartości rynkowej 144 tys. zł. Wyrok ma zapaść 20 grudnia. Worach i tym razem próbowął uniknąć odpowiedzialności. Złożył do akt wykorzystaną wcześniej opinię o ograniczonej świadomości podejmowania decyzji. Powołani biegli uznali jednak, że był w stanie podejmować racjonalne decyzje.

W życiorysie byłego prezesa Kolei Śląskich jest też epizod sportowy. Pełnił funkcję dyrektora a od 2009 roku prezesa  GKS-u Katowice. Obiecał kibicom i działaczom, że wyratuje bankrutujący klub. Szybko znalazł darczyńcę. Ale okazało się, że hojny sponsor to znany śląski biznesmen Józef Jędruchoskarżony oskarżony w tym czasie o wyłudzenie ponad 400 mln zł.
Po dalszych finansowych perypetiach, do klubu wszedł komornik, wtedy Worach odszedł z funkcji prezesa klubu.

W kwietniu 2011 roku Marek Worach trafił do Kolei Śląskich. Na prezesa spółki - bez konkursu - powołał go marszałek województwa śląskiego Adam Matusiewicz. Jego kariera w tej branży też nie potrwała długo. W ubiegłą środę złożył na ręce marszałka rezygnację z funkcji prezesa KŚ. Kres pracy w spółce zbiegł się z gigantycznym chaosem, jaki zapanował od 9 grudnia na Kolejach Śląskich. Spółka nie poradziła sobie ze sprawną obsługą tras w regionie przejętym po Przewozach Regionalnych. Worach nie odszedł jednak z powodu sytuacji w spółce. Wyszło na jaw, że utaił przed marszałekiem sprawę karną za działanie na szkodę spółki, w której pracował kilka lat temu.
- Gdybym wiedział, że Marek Worach ma sprawę karną, nie zostałby prezesem Kolei Śląskich - zadeklarował marszałek Matusiewicz. Zapowiedział też, że sprawą zajmie się prokuratura.

CZYTAJ WIĘCEJ: CHAOS na Kolejach Śląskich

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki