Król dopalaczy: Moi klienci to debile

2010-10-05 7:45

Dawid B. (23 l.) nazywany królem dopalaczy właściciel największej w Polsce sieci sklepów z legalnymi narkotykami, atakuje rząd. Na stronie internetowej swojej firmy porównuje akcję sanepidu i policji do działań ZOMO w czasach PRL. Mało tego, zapowiada, że będzie domagał się odszkodowania od państwa za straty, jakie poniósł z powodu zamknięcia jego sklepów.

Na swojej stronie internetowej król dopalaczy zapowiedział walkę o odszkodowanie: - Trudno w tej chwili oszacować straty spowodowane dotychczasowymi nieudolnymi akcjami władz, zresztą za tę poprawność polityczną zapłacą... podatnicy - napisał w specjalnym oświadczeniu.

Przeczytaj koniecznie: Donald Tusk: Nie będzie litości dla handlarzy śmiercią!

Po weekendowej akcji sanepidu i policji większość sklepów sieci należących do Dawida B. była wczoraj zamknięta. Król dopalaczy nie ma jednak zamiaru się poddać i zapowiada bezczelnie, że skieruje sprawę do sądu. - Ta akcja została skierowana bezpośrednio przeciwko mnie i moim sklepom. W opinii mojej jak również moich prawników była przeprowadzona bezprawnie, na polityczne zamówienie - mówił wczoraj w TVN24. - Już pracujemy nad wnioskami, w których zaskarżamy decyzje o zamknięciu sklepów. Pierwsze z nich trafią do sądów jeszcze w tym tygodniu.

Patrz też: Król dopalaczy świętował drugie urodziny firmy nad Zalewem Zegrzyńskim - ZDJĘCIA!

Jak już pisaliśmy, Dawid B. zbił na dopalaczach fortunę. Jeździ porsche, ma kilka apartamentów, m.in. na Lazurowym Wybrzeżu. W zeszłym roku miał zarobić na legalnych narkotykach ponad 5 milionów złotych. A co sądzi o swoich klientach? Bezczelnie mówił w TVN, że są "debilami", bo zażywają sprzedawane przez niego specyfiki. Sam trzyma się od dopalaczy z daleka.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki