Księża nie dziwili się, że u niego śpię

i

Autor: redakcja se

"Księża się nie dziwili, że u niego śpię!". Wstrząsająca relacja ofiary pedofila w sutannie

2018-09-19 5:42

Oficjalnie – pomagał. W czterech ścianach – gwałcił. Ksiądz Roman B. (42 l.) obnosił się ze swoją sympatią do 14-letniej dziewczynki. Zabierał ją na pielgrzymki, do kościoła, przedstawiał księżom, sypiał z nią na plebanii. Ofiara twierdzi, że wielu to widziało, nie reagował nikt! Ksiądz pedofil w końcu trafił za kratki i swój wyrok odsiedział. Teraz konsekwencje ma ponieść Kościół. Sąd w Poznaniu zasądził dla ofiary milion złotych zadośćuczynienia od Towarzystwa Chrystusowego.

Dziś ofiara zwyrodnialca w sutannie jest dorosłą kobietą. Ale 10 lat temu łatwo było księdzu ją osaczyć. Jako nastolatka nie mogła liczyć na rodziców – w domu były alkohol, awantury, a nawet przemoc. Pomocną dłoń wyciągnął do niej nauczyciel religii. Przekonując, że ma dobre intencje, namówił jej rodziców, żeby dziewczynka zmieniła szkołę. Wyjazd do dużego miasta, do szkoły z internatem, miał być szansą. Zmienił się w koszmar. Bo dziewczynka zamiast do internatu, trafiła do pustego mieszkania księdza Romana. Po szkole, w której miała z nikim nie rozmawiać, musiała od razu wracać do domu. To tam właśnie odbywał się koszmar nastolatki, której nikt nie pomógł. Była bita, szarpana, popychana, pojona alkoholem, faszerowana lekami. Roman B. gwałcił dziecko nawet po kilka razy w ciągu jednej nocy. – Często zabierał mnie na plebanię. Jedliśmy obiad ze wszystkimi księżmi, a potem brał mnie do swojego pokoju. Nie rozumiem, dlaczego nikt nie reagował. Ja byłam bardzo drobną dziewczynką, wszyscy widzieli, jaka jest między nami różnica wieku, a księża się nie dziwili, że u niego śpię. Zabrał mnie do znajomego egzorcysty w Szczecinie i nawet tam poprosił o wspólny pokój na noc – opowiedziała w książce „Z nienawiści do kobiet” Justyny Kopińskiej.

Z czasem przerażone dziecko sprawiało oprawcy coraz więcej problemów – cięła się żyletkami, chciała wyskoczyć z okna. Wszystko po to, by na swój sposób poradzić sobie z horrorem. Roman B. odwiózł w końcu dziewczynkę do domu. Dopiero w rodzinnej wiosce, przed szkolnym pedagogiem otworzyła się i opowiedziała dorosłym, co ją spotkało. Roman B. właśnie ogłosił w swojej parafii, że został przeniesiony przez zwierzchników do Anglii, gdy przyszli po niego policjanci. Sąd uznał, że ksiądz działał „mając ograniczoną zdolność kierowania swym postępowaniem”, dlatego skazał go tylko na 4 lata. Po odsiedzeniu wyroku Roman B. nadal był księdzem. Towarzystwo Chrystusowe, do którego należał, przygarnęło go w domu dla księży emerytów pod Poznaniem. Tam w małej kaplicy odprawiał msze święte i… przez internet zagadywał dzieci. Gdy sprawą zajęły się media, został przeniesiony, odcięty od internetu i… ukryty. Dopiero rok temu – czyli niespełna 10 lat po tym, jak sprawa wyszła na jaw – ksiądz Roman B. został wyrzucony z kapłaństwa. Ofiara pedofila uznała, że Kościół musi ponieść odpowiedzialność za to, co ksiądz Roman B. jej wyrządził. Jej adwokat przekonywał w sądzie, że pedofil dokonał tej zbrodni właśnie dzięki temu, że był księdzem. Sąd w pierwszej instancji uznał, że faktycznie Kościół musi ponieść odpowiedzialność za działania swojego księdza. I zasądził dla ofiary milion złotych odszkodowania i 800 zł miesięcznej renty. Jednak Towarzystwo Chrystusowe – ustami swojego rzecznika – zaprzecza, żeby ktokolwiek wiedział o chorych kontaktach księdza z nastolatką. – Robił to w tajemnicy przed swoimi zwierzchnikami – mówi Krzysztof Wyrwa, pełnomocnik Kościoła. Dlatego sprawa nie jest jeszcze zakończona. Jutro ma się nią zająć sąd apelacyjny.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki